Posty

Wyświetlanie postów z 2012

Versus po roku.

Obraz
 Po nagrodach, które czułem że będą, po graniach różnego rodzaju - lepszych gorszych, czas na luźną refleksję. Ostatni spektakl był nierówny jak większość naszych spektakli, bo nieustawiamy precyzyjnie przebiegu emocjonalnego. Dość płasko to wychodzi jeśli aktor ma "słabszy" dzień. doszło ostatecznie do mnie, że (tak jak w Lolicie ja) mamy przewagę nad innymi teatrami, bo umiemy wywoływać prawdziwą emocję - choć jak się okazuję bardzo to ulotne. Ewa zawsze mówiła zrobić tak żeby się przejąć tym co się gra i wtedy będzie dobrze. Dystans jest potrzebny, ale w Formie - aktor świadomy analizuje całość pod kątem scen - co było wcześniej i co później - jak grać, żeby różnicować nastroje - tylko zmiany sa silne. ALE również szuka środka, który pozwoli mu wejść do środka. Naprawdę wejść. Tego się nauczyłem. Mógłbym podać sporo przykładów gdzie to działa - trzymanie się czegoś dla siebie (czasami najdalszych pomysłów od fabuły) zamiast kurczowo trzymanie sie postaci, fabuły. Znaleźć

Bóg się rodzi - wersja druga

Obraz
Dobrze było tknąć ten spektakl po raz drugi z obecna wiedzą. (do tego jestem po wigilii szczególnie wyjątkowej - którą celebrowalismy na scenie) Dziewczyny dają juz teraz radę, bo pozbawione są egoizmu. Nie wszystko wychodzi, ale są przebłyski 'puszczania emocji'. Bardzo ciekawie budowało sie to od nowa. Zmieniłem wydźwięk niektórych scen - pod kątem tego o co pytał mnie prof. Bielunas. nie powtarzam się. zaskakuję i róznicuję dynamikę. wzmacniam konflikt. rozkrecam informacje o relacjach. daję bohaterom rózne barwy. Dużo kontrastów emocjonalnych. Całość jest ciągle silna. Koniec arcy silny. Całość ma ładny przebieg. Są błędy w prowadzeniu, ale drobne - techniczne. Dialog nie zawsze skutkuje wiarygodnością. Ale do tego sie dojrzewa. I teraz pozwolimy dojrzeć... zaskakujące rezultaty po tygodniu pracy... młodzi dają nadzieję... teraz mamy dwie grupy i każda ma swój spektakl - Makbet i Bóg sie rodzi. To drugie troche krótkie ok. 25 min. ale może jeszcze cos pokombinujemy...

rozmowy z prof. Bielunasem

Obraz
Pan profesor poswięcił mi 2 godziny swojego czasu, żeby odpowiadać na moje (pewnie kretyńskie) pytania. Z wyrozumiałościa odpowiadał. Pozwolił mi wejść na próbę swojego spektaklu "Dzikie Łabędzie" i oczy szeroko mi się otworzyły. Ten rodzaj precyzji jest imponujący. W gruncie rzeczy pracuję podobnie, ale ten rodzaj dbałości o szczegół (juz wcześniej Stanisław powtarzał mi "szczegół jest wszystkim") jest imponujący. i te zmiany, ktore on sygnalizuje aktorom są jakościowe. Podczas tej dyskusji (po obejrzeniu dwóch moich "najlepszych" spektakli nazwał mój "problem" - brak rozwijania scen, powtarzanie się, słaby dialog u aktorów, monotonna narracja. Przemyślałem. Wszystko to prawda. Dobitniej zrozumiałem na przykładzie, który mi podał w Dziele - scena pogrzebu - czy to jedyna opcja, zeby one płakały? a może rwą włosy z głowy?  a jeszcze wyraźniej kiedy zobaczyłem etiudę na imionach braci w łabędziach - trzy różne emocje. Czas rozkłada się w zalez

wiedzmy - wiedzmin

Obraz
Po pierwsze jestem do tyłu z postami. Tyle się wydarzyło, a ja nie mam czasu na udokumentowanie tego. Wypada wspomnieć o bardzo ważnym doswiadczeniu teatralnym - rozmowie o moich spektaklach z prof. Bielunasem. To odkrycie, ktore już przekłada się na obecna pracę. Zaczynam intesywnie myśleć, jakby każda scena była oddzielnym spektaklem. Dziś graliśmy Makbeta. Bardzo nierówny. Momentami bardzo mocny, a momentami bardzo słaby. Aktorzy całkiem nieźle, gdzieś błąd leży po mojej stronie. Wiem kiedy napięcie spada. Teraz wyciągnąć wnioski i do pracy. Może to być dobry spektakl, ale potrzeba mu uwagi. Szekspir potrzebuje uwagi szczególnej. Daje możliwości ale też degraduje sceny nieudane. Jestem gotów do pracy, bo młodzi chyba chcieliby dalej w to zabrnąć. Podoba mi się kontekst - facet, który bez kobiety traci kontekst. Tragizm wpisany w bycie kobietą. Rodzaj poświecenia jak  Hermina u Hessego, żeby Harry mógł żyć.  Jeszcze trzeba to zaakcentować dodatkowo w spektaklu. Dzis nieudane. J

trzecia próba Oskara

jesteśmy po graniu powiedzmy przedpremierowym w Kęsowie. Owacja na stojąco. Nie wiem czy słuszna, ale na pewno spektakl był mocny. Bardzo poruszający. Odważnie zagrany. Teraz jak to zwykle bywa z moimi rzeczami dopieszczać i rozwijać. Jest tam kilka pięknych scen. Jestem bardzo ciekaw w jaką stronę to pójdzie. Ale w końcu jestem jakoś zadowolony z przebiegu i wydźwięku całości. Czuje podskórnie, że ta "marionetkowość" jeszcze podbije się w języku teatralnym, choć ona juz jakoś tam jest. Jeszcze ją wyciągnę tylko kilka razy musze zobaczyć spektakl. Jakie to dziwne, że nic poza perfekcja mnie nie interesuje. Precyzja. To słowo ostatnio mnie prześladuje. Coraz więcej czasu spędzam nad kazdym spektaklem. Chodzą za mną. Ewoluują w mojej głowie. Do tego z ta obsadą można osiągnąć wiele, to ważne. Oni są gotowi. Dziś Daniel robił zdjęcia i wprowadziłem kilka zmian pod koncept.Podczas grania w Kęsowie dwa razu siadło napięcie. Muszę to jeszcze zbadać. Ten spektakl stał się najważni

jak się wali...

Wszystko byłoby w porzadku... jak to zwykle bywa ( a moim zyciu ku... nagminnie) po ups muszą być poważne downs. Promotor nie zaakceptował Versusa i tyle mamy z naszych nagród i recenzji... Tyle z recenji Stanisąłwa którego najbardziej cenie rezysersko, że to skończona "doskonałość" (pomijam przesadę w tych słowach). Dobra wiadomość jest taka, że jest poziom do któego nie mam dostępu - czyli przy staraniach i wysiłku czegoś nowego mogę sie nauczyć. Zła jest taka, że Versus nie jest tak dobry jak myślę. albo dobry jak na teatr amatorski... "brakuje precyzji aktorskiej i reżyserskiej". To prawda. Rytm jest z aktorów. Od dawna tak pracuję, wierząc że tylko tak oni mogą się rozwinąć. Nie wierzę w zamykanie w sztywnej kontsrukcji, ale też widz ogląda to, więc ma prawo wymagać. Mogę oblać, czuję to na serio już. Ale mogę też przejść pewien poziom. Wiara, a co ważniejsze wytrwałość i praca. Ale czy to wystarczy? już nie wiem. (daleki jestem od składania broni). do te
Obraz
zaczynam wpis o Kartotece... bardzo dobre. Muszę wrócić do tego Różewicza...

Windowisko 2012

Obraz
Windowisko jak zwykle inspirujące. Zaczęło się rewelacyjnie od monodramu "I będą święta" w reżyserii chłopaka, którego obserwuję już od jakiegoś czasu. Bardzo odważny, bez kompleksów, doskonale operujący materią współczesnego teatru - Piotra Ratajczaka. Oni tez wygrali. Miło byc w takiej konfiguracji - 2010 - Marcin Bortkiewicz (zawodowiec), 2011 - GSz, - 2012 - Piotr Ratajczak (zawodowiec do potęgi). W każdym razie z niego należy brać przykład. Oprócz żelaznej konsekwencji reżyser wprowadza elementy muzyczne, które niczego nie wnoszą do spektaklu, a jednak tam są i nikt się nie czepia. natomiast ten nie narzucający się język teatru, zmiany dramturgiczne - spina i rozluźnia - są genialne ( i do tego precyzja wyrażająca się w braku niepotrzebnych elementów; oprócz tej muzyki). Do tego dochodzi aktorka, która gra to naprawdę - bez sciemy emocjonalnej. Tak uwielbiam. Prawdziwy majstersztyk. Jest możliwość pokazania tego u mnie myślę, ale musimy się dogadać. ostatnia scena - g

warsztaty w I LO

Po bólach i bojach prowadzimy warsztaty w I LO. Na pierwszy ogień - niestety w ich przestrzeni "klubu" poszła klasa I Asi (nie powinno to być w ich murach - za dużo luzu i nastroju szkolnego). I pozamykani ludzie na maksa niechcacy współpracować, ale po czasie zaczęliśmy dochodzić do efektów. Gdyby nie... po raz pierwszy od 8 lat zdarzyła mi się taka sytuacja, żeby ktoś zaczął nas obrażać. Najpierw jakiś chłopak zaczął do mnie mówić na Ty.. kiedy mu zwróciłem uwagę, to mnie zignorował, a potem do Dominika powiedział "zamknij pizdę" (cytuję). Taki byłem zszokowany... nawet nie jezykiem, ale otwartością. Pomyślałem w tym momencie, że mogę go zniszczyć (chyba podobną myśl miał Dominik) ale wcześniej rozmawialiśmy o tym, żeby nikogo nie wykluczać, wiec przeszliśmy dalej do ćwiczeń tym bardziej że klasa się zaczęła otwierać. Trzeba było zmienić strategię - pokazać na sobie, że nie ma nic głupiego w byciu w emocji - i nagle zaczęło się robić super. Był tam chłopak, któr

po wyznaczonych torach...

Wszystko się układa. Sporo inspirujących ludzi wokoło. Dużo ciepła i życzliwości. Po Utworze o Matce i Ojczyźnie - bardzo mocnym, świetnie podanym nasi ludzie też jakby trochę niesieni na skrzydłach. Bardzo intensywnie pracujemy nad nowymi rzeczami. Dużo wnosi dobra energia Dominika. jeszcze nigdy tak mi nie "leciała" praca nad spektaklem - robimy tak jakby odpowiedź na "I julia" pt... "Romeo." Niesamowite jak nośny jest ten tekst; ile tam jest jakości. W każdym razie na razie mamy 10 minut spektaklu, i jeśli tak dalej pójdzie to powstanie coś fajnego. W tym tygodniu pierwsza próba Makbeta. Młodzi się uczą. Bardzo ciekawe nowe osoby. Świetnie pracują. "Stare" też świetnie. Świetnie. Fajnie. Dobrze. Czyżbym miał znowu Złotą Jesień w głowie? Anatol napisał genialną muzykę do Władcy Much. GENIALNĄ. aż się chce wyjść na scenę.

Irena Jun

Obraz
nie da sie opisać. warsztaty z interpretacji. krótkie. za krótkie spotkanie, ale ile się wydarzyło. Takich ludzi juz nie ma. Możliwość porozmawiania, popatrzenia. Zmusiłem Panią Irenę do Bema Pamięci... choć powiedziała, że nie ma siły. Cieszę się, że to zrobiłem. Coś nie do zapomnienia. Nowy szacunek dla słowa dla mnie. Ile dzieje się w sile słowa. Ile dzieje się w tekście. Powiedziała, że to najbardziej wzruszające wykonanie w jej życiu. Daje Przekonanie, że moja droga jest dobra. Powiedziałem Pani Irenie, że według mnie sporo się wytraciło z tego co Henryk u mnie, ale ona zaprzeczyła. ŻE TO JEST. w podejściu. W pamięci o słowie. Słyszę Henryka w niej. Te same wartości mi przyświecają, choć nie jestem tak szlachetnym człowiekiem jak pani profesor.  Wydarzenia, które daje mi energię na jakiś czas. Cieszę się, że moi ludzie mieli szansę na ten kontakt z moją spuścizną. Niesamowite... niesamowite. Dziękuję. Wierzę... znowu wierzę...

warsztaty dla szkół

Obraz
Jak co roku prowadzę warsztaty dla szkół na początku roku. W tym roku jest nas dwóch i ten układ jest lepszy, bo ładnie praca rozkłada się między nami. Dbamy o efekty. Dotychczas robiłem to tylko z pierwszymi klasami II LO, ale w tym roku próbujemy z innymi szkołami. Obecnie z gimnazjum nr 2.  Inicjalnie dużo było gadania, w tym roku ładnie uruchamiamy ludzi. Pokazujemy jak to wygląda od wewnątrz. Jak aktor pracuje. Robię to z myślą, że jak zobaczą/przeżyją na sobie to będą lepszymi widzami. Ale okazuje się, że oprócz tego dotykamy jakiegoś problemu XXI wieku. Młodzież jest mocno poblokowana, skierowana do wewnątrz, i ma problemy z wyobraźnią. Zachęcamy ich, żeby wszystko robili na serio - żeby dali sobie szansę odczuć różne emocje. I efekty czasami są porażające. Wczoraj była pierwsza klasa gimanzjum, za młodzi, ale próbowaliśmy, i raz jeden w próbie odczucia emocji w sytuacji niewidomego. Tak to w nich uderzyło, że się zmęczyli. I w tym momencie chyba zrozumieli. Po warsztatach p

jutro decydująca próba Oskara

Dziś sprawdziłem wszystkie założenia z tym co dzieje się na scenie i znalazłem w końcu łącznik. Od początku walczyłem z myślą, że taka cukierkowa historia nie ma szans na wiarygodność w tym zdehumanizowanym świecie. Rozmawialiśmy ostatnio z młodymi o tym, że jesteśmy jakby zawieszeni w próżni, nie ma się czego chwycić. Wszystko/Wiele wydaje się puste i bez sensu. Wszelkie działanie in vain. Brakuje silnych impulsów. Niby wszystko jest pod ręką a przynajmniej w porównaniu z czasami przeszłymi, a jednak brak komfortu w życiu jest wyczuwalny szczególnie u młodych. Co mają powiedzieć ludzie starsi, kiedy człowiek więcej rozumie a mniej może...  Czego bym chciał? Żebyśmy byli wrażliwsi... więc tym łącznikiem jest miejsce szpitala jako głos z zewnątrz, który ostrym tonem "przywołuje do porządku". Chciałbym, żeby ta pielęgniarka była z nim do końca. Oskar: Bądź ze mną. Róża: Jestem. Kontra "Pacjent na 2 czeka", "proszę nie krzyczeć", "Ja tu czekam od godzi

jubileusz Henryka i Versus

było... dziwnie... dziwnie... dla mnie satysfakcjonujący był dzień kiedy wracaliśmy. Mogliśmy usiąść pobyć ze sobą na spokojnie. U Luby wszystko w pośpiechu. I jak to określił B. surreal. Dzieło rewelacyjne. Nowy sposób podawania tekstu Łukasza - uwalniający emocję. Określający temat wypowiedzi. Dziewczyny b.dobre. Silnie "w". Błażej norma to już. Lolita dla mnie dobra, ale wiedziałem, że nic nie daję widzowi. Ja puszczałem oko do widza. Bez sensu. Wrócić do pracy. I chyba wyluzować. Tak jak na próbach. Grenadier sprawny, choć Henryk był dużo lepszy na próbach (może zmęczony). Spektakl jest mięsisty - w końcu gramy partnersko. Spowiedz nie zbyt się ułożyła. Nie ma zmian rytmów i emocji, sceny są zabrudzone i raczej improwizowane. Brakuje precyzji w myśleniu i działaniu. Co działo się poza... zdawkowo. Obecność Kasi Ł. i jej reakcja na Dzieło. Zniechęcenie i zmęczenie. Szkoda, myślę sobie. Artur nad ranem - z "wiadomością". Luba z akcją "znicze". Ja z &

powrót do Grenadiera

Obraz
Henryk w piątek ma jubileusz pracy artystycznej. Jedziemy z naszymi spektaklami - Lo i Dzieło. Ale wracamy również do Grenadiera. Powtarzam Oli, że w pewnym momencie doświadczenia się kumulują i wychodzi b.dobra jakość. Tak właśnie było z Lolitą, ale zaskakujące jest to, że tak jest z Grenadierem. Teraz dopiero ten spektakl powinien być grany, kiedy mam dystans - więcej jestem i słucham (i słyszę) niż gram. Dość to sentymentalny powrót - przede wszystkim do prawdziwych korzeni nazwy mojego teatru. Jak ważne jest słowo i jakie daje nieskończone możliwości. Teraz widzę ile się nauczyłem przez ostatnie 12 lat. Jeszcze chciałbym dalej działać jako aktor. Moje życie w sztuce dopiero się w końcu zaczyna. Wątpiłem przez ostatnie dni w moje umiejętności, ale trzeba umieć dać sobie szansę. Daje sobie czas. Poszukiwania trwają. I trzeba się nauczyć mieć w dupie negatywne wydarzenia. Z Henrykiem poczułem się jak kiedyś wróciłem do Poznania i przypomniały się dawne czasy. "to spotkani

czego nie robić... czyli jak spieprzyć spektakl

Obraz
Dobrze. Jestem o krok bliżej. Praca nad Oskarem już dała mi sporo. Przede wszystkim po raz pierwszy nie trzymam się tego co sobie narzuciłem. Do tego nie kopiuję stanu swoich myśli na scenie - tym samym idę za autorem, nie odbieram tekstowi to, co prawdopodobnie jest w nim najwartościowszego - lekkości i idei. Dziś zaczynamy na nowo. Teraz wszystko mi się zgadza. Przy redagowaniu scen język sam się znalazł i tak jak chciałem wydarza się to w przedmiocie. Rezygnuję z linii, którą sobie wymyśliłem. Po co? Trzeba uczciwie powiedzieć, że chyba podświadomie, żeby to było bardziej dotykające widza emocjonalnie. Teraz niech się ta historia obroni. I chyba sam przeszedłem w pracy nad tym drogę od egoizmu do 'wielości'. Nie śmierć Oskara... tylko samotność Róży. Dlaczego wymyśla zapasy? Dlaczego Wymyśla? Z tego samego powodu co reżyser. Może nie trzeba jęczeć...

żeby nie zapomnieć

Obraz
tam jest wcześniejszy materiał.  http://chojnickiestudio.blogspot.com/ zdjęcie: projekt Gdynia Peron. Po Wstydzie żegnamy się z ludźmi. Akurat przyjechał pociąg.