rozmowy z prof. Bielunasem


Pan profesor poswięcił mi 2 godziny swojego czasu, żeby odpowiadać na moje (pewnie kretyńskie) pytania. Z wyrozumiałościa odpowiadał. Pozwolił mi wejść na próbę swojego spektaklu "Dzikie Łabędzie" i oczy szeroko mi się otworzyły. Ten rodzaj precyzji jest imponujący. W gruncie rzeczy pracuję podobnie, ale ten rodzaj dbałości o szczegół (juz wcześniej Stanisław powtarzał mi "szczegół jest wszystkim") jest imponujący. i te zmiany, ktore on sygnalizuje aktorom są jakościowe.
Podczas tej dyskusji (po obejrzeniu dwóch moich "najlepszych" spektakli nazwał mój "problem" - brak rozwijania scen, powtarzanie się, słaby dialog u aktorów, monotonna narracja. Przemyślałem. Wszystko to prawda. Dobitniej zrozumiałem na przykładzie, który mi podał w Dziele - scena pogrzebu - czy to jedyna opcja, zeby one płakały? a może rwą włosy z głowy?  a jeszcze wyraźniej kiedy zobaczyłem etiudę na imionach braci w łabędziach - trzy różne emocje. Czas rozkłada się w zalezności od bardzo precyzyjnej budowy fraz.
Jeśli moje podejrzenia są słuszne, po tej pracy wskoczę na nowy dużo wyższy poziom. Na razie przechodzę konflikt wewnętrzny pt "za dużo nut" (tyle lat uczyłem się tego w teatrze alternatywnym). Ale trwanie przy własnym nie jest rozwojowe. Niech ten statek wypłynie... 

zdjęcie: mój ukochany Saul Steinberg, którego odkryłem dzięki książce Gombricha - wspaniałego historyka sztuki; tak odbieram możliwości teatru

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia