czego nie robić... czyli jak spieprzyć spektakl
Dobrze. Jestem o krok bliżej. Praca nad Oskarem już dała mi sporo. Przede wszystkim po raz pierwszy nie trzymam się tego co sobie narzuciłem. Do tego nie kopiuję stanu swoich myśli na scenie - tym samym idę za autorem, nie odbieram tekstowi to, co prawdopodobnie jest w nim najwartościowszego - lekkości i idei.
Dziś zaczynamy na nowo. Teraz wszystko mi się zgadza. Przy redagowaniu scen język sam się znalazł i tak jak chciałem wydarza się to w przedmiocie. Rezygnuję z linii, którą sobie wymyśliłem. Po co? Trzeba uczciwie powiedzieć, że chyba podświadomie, żeby to było bardziej dotykające widza emocjonalnie. Teraz niech się ta historia obroni. I chyba sam przeszedłem w pracy nad tym drogę od egoizmu do 'wielości'. Nie śmierć Oskara... tylko samotność Róży. Dlaczego wymyśla zapasy? Dlaczego Wymyśla? Z tego samego powodu co reżyser. Może nie trzeba jęczeć...
Komentarze
Prześlij komentarz