Historia Cywilizacji
Czytam książkę, którą chyba będę czytał przez następnych kilka lat - The History of Civilization napisaną przez Willa Duranta i jego żonę Ariel.
Książka ma 13.000 stron (!). I jest... niesamowita! Czytam ją powoli, po prostu chłonąc ich myśli, sposób narracji, dobór słów. Jest to cywilizacyjny (sic!) majstersztyk. Pisali ją 40 lat (!!!) - historycy nie uznają w pełni sposobu podejścia autorów - nie ma co się dziwić - jest tam sporo treści, które mogą budzić kontrowersje, ale nie można odmówić temu jakiegoś przyciągania, związanego z przyczynowo-skutkowym podejściem analitycznym; do tego jeśli komuś się wydaje, że coś TERAZ jest normą, niech się dwukrotnie zastanowi - było już "wszystko" - również to, czego teraz absolutnie w Polsce nie akceptujemy.
Będę z pewnością cytował ją tu na blogu. Czytam tę książkę na tablecie - zysk jest taki, że mogę robić notatki, i mam do nich łatwy dostęp. Książka jest chyba tylko po angielsku, i to może być dla niektórych przeszkoda, bo autorzy używają pięknego zróżnicowanego angielskiego (tym samym dość trudnego/pomimo wykształcenia niektóre pojęcia muszę sprawdzać).
Kiedy zaczynałem ją czytać, nie miałem pojęcia, czego dotykam. Jak głęboka i dokładna będzie analiza - tego się nie spodziewałem. Na każdej stronie jest coś co przykuwa, choć na moment. O czym to jest? Nie jest to książka stricte historyczna... powiedziałbym raczej, że antropologiczna. Autorzy próbują wyjaśnić fenomeny wszelkie - religii, nauki, motywacje, obrzędy, sztukę, w zasadzie wszystko, co ludzkie. Może to nieodkrywcze - ale "wszystko" zaczęło się od pierwotnej potrzeby "czegoś" i ewoluowało.
Zdanie, które wczoraj wieczorem mnie zatrzymało to - parafrazując - zmiany na świecie były dokonowyne przez nielicznych, większość akceptowała chcąc nie chcąc stan rzeczy.
To mnie inspiruje. Odcina mnie od rutyny mojego dnia. Pierwsze co robię w pracy ostatnio to rozpisuję sobie pomysły, nie myśląc o tym, "jak" i "co" robiliśmy dotychczas. Nie mówię tu o teatrze, bo to oczywiście jest i zawsze była podstawa mojej pracy, ale o obowiązkach dyrektora ds. artystycznych.
Jest jeszcze tyle książek, które stoją u mnie na półce, i czekają. Moja żona czyta najnowszego Caparossa. (autora rewelacyjnego "Głodu"). Całe szczęście przynajmniej mi referuje co "smaczniejsze" kawałki.
PS. Zdjęcie powyżej to inna pozycja tych autorów - jeśli dożyję ;) i skończę te 13.000 stron, zajmę się "Lessons of History".

Komentarze
Prześlij komentarz