Jestem w trakcie kończenia scenariusza do "Opowieści wigilijnej". W zasadzie pomysł, żeby akurat to zrobić zrodził się jakby mechanicznie - to znaczy potrzebne było "coś" świątecznego. Początkowo chciałem obsadzić Łukasza jako Scrooge'a, ale im dłużej myślałem o treści, tym bardziej przekonywałem się, że ja powinienem to zagrać. Nastrój postaci jest zbliżony do mojego ogólnego nastroju. Scrooge jest depresyjnym, "ciemno" myślącym, racjonalistą - przynajmniej na początku. Ot powstałby spektakl dla dzieci i dorosłych. Wczoraj doszedłem do sceny, kiedy bohatera odwiedza pierwszy duch - przeszłości. I jakby mnie piorun strzelił. Jednak nie ma przypadku (tekst wybrał mnie ;) ) - wzruszyłem się, kiedy postać wróciła do swojej przeszłości. To dla aktora oznacza, że jest szansa uzyskać jakiś rodzaj prawdy. Wiem, czego się będę w tych scenach chwytać. Nabiera to dla mnie od razu innego sensu. Co do tematu samego tekstu - już od długiego czasu zastan...
Kiedy miałem lat 20 (i w górę) przeczytałem masę książek, które pomimo tęgo, że byłem jednym z 30 najlepszych maturzystów woj. pomorskiego, umknęły mi. O niektórych nigdy nie słyszałem. Sprowokował mnie do tego fakt, że mój Mistrz mówił mi o literaturze, o której nie miałem pojęcia. I tak przeczytałem "wszystkich noblistów", książki historyczne, dokumenty, Arystotelesa, Platona, filozofów okresu późniejszego, którzy mnie zaciekawili (Pascala, Schopenhauera, Diderota). I... Niewiele z tego pamiętam... Ergo: czytam Europę Davisa po raz kolejny. Tym razem dzięki internetowi wszystko, co do czego nie mam pewności, sprawdzam (np. Onomastyka - nigdy chyba nie sprawdziłem co to znaczy; albo gdzie dokładnie położona była Troja, którą później odkrył Heinrich Schliemann - jego książkę też czytałem mając 20-kilka lat). Dużą przyjemność sprawia mi powrót do takiej inwestycji we własną wiedzę. Oczywiście równocześnie czytam "głupoty" w stylu Gwiezdych Wojen - ale to czytam z k...
Prawda jest taka, że zawiodłem się... Kilka razu zdarzyło mi się zaprosić teatry, których trailery lub fragmenty spektaklu wyglądały interesująco - a potem okazywało się, że samo dzieło jest "mniej udane" (jestem delikatny). Mniej mi to przeszkadza, kiedy okazuje się, że A) spektakl się nie udał po prostu - niedyspozycja aktorów. To się zdarza (często). Spektakl to żywy organizm - rodzaj koniecznej synergii pomiędzy widzami a sceną, (i pomiędzy samymi aktorami) może nie zostać osiągnięty. I w porządku. Ale jeśli wiem, że twórcy robią z założenia słabą rzecz (powtarzam z założenia - tego się nie da oszukać - albo koncepcyjnie spektakl jest przygotowany albo nie), to już nie łatwo przechodzę nad tym do porządku dziennego. Biorę poprawkę na to, co słyszę zewsząd, że jestem zbyt surowy. Trzeba też SOBIE zadać pytanie, czy zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby (koncepcyjnie) festiwal się udał. Piszę tu przez cały czas o fieście. Teatr z Włoch się nie sprawdził - ni...
Komentarze
Prześlij komentarz