Lepper. Będziemy wisieć albo siedzieć.


Dziś chciałbym napisać kilka słów o genialnym spektaklu. Teatr im. Słowackiego w Krakowie stworzył kolejny musical - "Lepper. Będziemy wisieć albo siedzieć". To jedna z piosenek wykonywanych przez aktorów. 



Spektakl jest dość luźną (jak dla mnie) historią Andrzeja Leppera (temat jego śmierci niedawno wrócił do mediów) i jego ugrupowania. Metaforycznie (bez nazwisk) opowiedziane fakty z życia politycznego i nie tylko członków powodują, że mogłaby to być opowieść o każdej "wywrotowej" (w kontekście politycznym) organizacji (z powodu kolorów scenografii - od razu pomyślałem, że o Trupie też). 

Pierwsze 15 minut nuży, i miałem podejrzenie, że jeśli tak ta historii będzie opowiadana, to będzie tragicznie (nie doceniłem reżysera - zacząć od nudy i rozkręcać dramaturgię). Ale od jednej ze scen (nie spoileruje) spektakl mocno wciąga "do środka". I już w tym "środku" generalnie pozostajemy, aż do końca.  

Reżysersko i aktorsko jest to majstersztyk - zresztą reżyserował nie kto inny tylko Marcin Liber (był na spektaklu). Widać, że część z scen ma strukturę iście teatralną, a część powstała w wyniku improwizacji. Uwielbiam taką odwagę reżyserską, kiedy coś się wydarza "przypadkowo" na próbach - a reżyser nagle "zostawiamy to!". Wyobrażam sobie, że tak właśnie było w przypadku zdania "i co mamy teraz robić?", "jak to co?", "to co reżyser kazał - podnieść widły". 

Momentów śmieszno-gorzkich jest sporo. To inny plus tego spektaklu - żart nie jest tylko żartem, a kiedy się już pojawia, to forma teatralna przybiera bardzo szlachetną formę. Genialną sceną jest śpiewanie hymnu - CI, KTÓRZY CHCĄ OBEJRZEĆ TEN SPEKTAKL, NIECH NIE CZYTAJĄ TEGO AKAPITU - ale muszę go dla siebie opisać, żeby nie zapomnieć: aktorzy chcą zmusić widza, że Ci "przeprosili" za (powiedzmy) wyzysk chłopstwa - mają wstać z miejsc - i przeprosić. Ale oczywiście widzowie nie wstają - na to jeden z aktorów mówi "tak??? To ja was zmuszę!... Do hymnu". I aktorzy na głosy - przepięknie śpiewają hymn narodowy. Wszystko zrobione szlachetnie, z umiarem, ale ma swój efekt - czuje się człowiek po prostu niewygodnie, że siedzi, a oni śpiewają - co by nie powiedzieć - nasz hymn. 

Od tego miejsca MOŻNA CZYTAĆ dalej ;) - takich oryginalnych (sprytnych, nieoczywistych - uwielbiam to w teatrze) zabiegów jest więcej. A z drugiej strony czuje się luz aktorów, świetną atmosferę w zespole, i po prostu fun z grania tego. 

Owacja na stojąco. Zasłużona, choć bilet dość drogi. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

Agent - Ostatnia prosta

Charytatywnie. Sensownie. I na spokojnie.