"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA
Napisałem posta - wszystko mi się skasowało... Może po prostu to nie było nic sensownego. Z tego, co napisałem zostawię jedną refleksję: jest tam taka scena, kiedy Ken już ustanowił patriarchat, i agresywnie artykułuje "nowy świat" wobec Barbie. I nagle podczas tej tyrady patrzy na nią - i jest tam dużo bólu. Uwielbiam takie nieoczywiste rozwiązania. Cwaniak nazwie to po prostu "kontrą" (tak to się nazywa w teatrze), ale ktoś ten moment zaprojektował w scenariuszu - można było to spokojnie ominąć, a jednak Ken dzięki takim rozwiązaniom jest ciągle wielowymiarowy. Imponuje mi taki język filmu/teatru. PS. Nie jest to film dla dzieci.