Jestem w trakcie kończenia scenariusza do "Opowieści wigilijnej". W zasadzie pomysł, żeby akurat to zrobić zrodził się jakby mechanicznie - to znaczy potrzebne było "coś" świątecznego. Początkowo chciałem obsadzić Łukasza jako Scrooge'a, ale im dłużej myślałem o treści, tym bardziej przekonywałem się, że ja powinienem to zagrać. Nastrój postaci jest zbliżony do mojego ogólnego nastroju. Scrooge jest depresyjnym, "ciemno" myślącym, racjonalistą - przynajmniej na początku. Ot powstałby spektakl dla dzieci i dorosłych. Wczoraj doszedłem do sceny, kiedy bohatera odwiedza pierwszy duch - przeszłości. I jakby mnie piorun strzelił. Jednak nie ma przypadku (tekst wybrał mnie ;) ) - wzruszyłem się, kiedy postać wróciła do swojej przeszłości. To dla aktora oznacza, że jest szansa uzyskać jakiś rodzaj prawdy. Wiem, czego się będę w tych scenach chwytać. Nabiera to dla mnie od razu innego sensu. Co do tematu samego tekstu - już od długiego czasu zastan
Napisałem posta - wszystko mi się skasowało... Może po prostu to nie było nic sensownego. Z tego, co napisałem zostawię jedną refleksję: jest tam taka scena, kiedy Ken już ustanowił patriarchat, i agresywnie artykułuje "nowy świat" wobec Barbie. I nagle podczas tej tyrady patrzy na nią - i jest tam dużo bólu. Uwielbiam takie nieoczywiste rozwiązania. Cwaniak nazwie to po prostu "kontrą" (tak to się nazywa w teatrze), ale ktoś ten moment zaprojektował w scenariuszu - można było to spokojnie ominąć, a jednak Ken dzięki takim rozwiązaniom jest ciągle wielowymiarowy. Imponuje mi taki język filmu/teatru. PS. Nie jest to film dla dzieci.
Obecnie pracuję nad trzema projektami teatralnymi - każdy z nich inny i każdy stawia jakieś ciekawe wyzwanie. Niektóre bardzo dla mnie trudne (praca nad monodramem). Opiszę je po kolei w kolejnych postach. Dziś skupię się na opisie nowej wersji "Władcy Much" - pod tytułem "Zwierz wychodzi z głębi". Robiłem ten spektakl - jego niemiecką wersję - w Amberg - w 8 dni (!). Wyszło bardzo dobrze. Recenzje były ekstatyczne (choć oczywiście były tam błędy moje i aktorów). Kiedy Ada stwierdziła, że nie może prowadzić drugiej grupy dzieci, zaproponowała mi, żebym ja zrobił z nimi jeden projekt teatralny, "a potem zobaczymy". Pomyślałem, że mogę zrobić (porządną - czytaj w dłuższym okresie zrobioną) wersję "Władcy Much" z innymi rozwiązaniami teatralnymi. Dłubię w tym tekście dość głęboko. Chyba dopiero od wczoraj jestem zadowolony z obecnej wersji scenariusza. Trzymam się tematu - "co by było gdyby nie było rodziców" i "jacy ci rodzice wł
Komentarze
Prześlij komentarz