"Dopóki śmierć nas nie rozłączy" - pierwsze wnioski

Jesteśmy nadal w próbach. Doszliśmy, jednak sporym wysiłkiem, do ostatnich dwóch scen. Udało się wypracować sporo detali, i nowy poziom emocjonalności w ostatnich scenach. Konsekwencje tego są takie, że przejście ze sceny 8 do 9 musi widza rozluźnić (bo nie da się moim zdaniem nałożyć na te silne emocje kolejną dawkę podobnych emocji) I tak też jest. Preferowałbym jeszcze mocniejsze rozluźnienie, ale to też jest ryzykowne (utrata koncentracji), więc dobrze, że udało się wprowadzić rozluźnienie w ogóle. 

Zaskakujące jest dla mnie wciąż, że zmienione detale np. jak aktorka stoi (lekko bokiem czy przodem) ma tak duży wpływ na przebieg emocjonalności. Teraz są tam conajmniej 4 punkty emocjonalne, gdzie aktorom udaje się osiągnąć prawdziwą emocje. I co ważniejsze jest to powtarzalne. 

Została scena 9 i 10. 10 jest prosta do zrobienia, bo pomysł jest dobry, ale 9 jest strasznie trudna, bo pomysł jest "zbyt dobry" i nie chce z niego rezygnować, mimo że widzę że to "nie działa". Nie rezygnuje jeszcze, licząc na to, że wypracuje taki rytm i detal, że to się będzie składać. Na razie jest chaos. Prawda też jest taka, że zabrakło nam już sił. Po pracowitym tygodniu, dodatkowo dwa dni w weekend pewnie przypłacę chorobą. 

Świetne jest to, że czuje się zespołową pracę. I każdemu z nas się chce. "Za wszelką cenę". Jeden z aktorów pośrednio wyartykułował wczoraj, że będzie przykro, kiedy to już będzie gotowe (bo ten proces był niesamowicie inspirujący chciałoby się jeszcze w nim być). Jest to na pewno jeden z tych spektakli, gdzie myślę też o widzu, bo temat "problemów małżeńskich" jest... powiedzmy... na czasie. 

Oboje grają świetnie. Ona nie ma tyle doświadczenia co Błażej, i nauczy się przy graniach najwięcej, ale potencjał jest ogromny - i ten rodzaj emocjonalności, który mi odpowiada - nie wdzięczy się do widza, szuka prawdy emocjonalnej i ją znajduje; Błażej z kolei na zawołanie potrafi wykonać zadania emocjonalne i w zasadzie każde inne. W nim najbardziej mi przeszkadza to, o czym on już wie - taka gra na czas - pauzowanie w momentach zanim się coś wydarzy - my widzowie nie wiemy, że "coś będzie", ani "co będzie" więc on pauzując zbyt długo przed wydarzeniem, wprowadza nudę tą niepotrzebną pauzą, ale poradziliśmy sobie z częścią tego. A resztę będę (może) eliminować w czasie grania. A może nie. 

Moja metoda pracy opiera się na pozwalaniu aktorowi znaleźć własny głos. Moim zdaniem ustawianie sposobu wykonania to śmierć na spektaklu, śmierć dla aktorów. Po co grać coś, co się w aktorze już nigdy nie zmieni. A tak jak oni znają zadanie, to gra się "dzieje", jest żywa, ciekawa. Nawet kosztem błędów. Pojawią się nowe wykonania. No i nie ma miejsca na wyłączanie mózgu.  


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia