"Dopóki śmierć nas nie rozłączy" - próby "pandemiczne

Po raz trzeci przekładamy premierę z powodów oczywistych. Zakładam, że ten czas to prezent, i należy go sensownie wykorzystać. Na pewno od przedpremiery kieleckiej udało się spektakl usprawnić. Wyczyścić cały początek, który teraz bardzo dobrze "wchodzi". Wiadomo, co się dzieje. Nie ma bezsensowych kwestii wypowiadanych. Od piątku pracujemy. Dziś naprawdę detale. Aktorzy coraz lepiej to grają. 

Jeszcze zastanawiam się jak "rozpięty" jest ten temat małżeństwa. Gdzie są ekstrema i czy należy ich dotykać. Przed połową jest bardzo mocna scena, gdzie zahaczamy się o postaci już bardzo mocno. Przed tą sceną obracamy się wokół obrazków "z życia", gdzie małżonkowie uprawiają rodzaj gry. Brakuje mi jeszcze rozwiązań teatralnych - nie jest źle, ale czuje, że stać mnie jeszcze na więcej. Szczególnie w niektórych momentach. 

Oglądam teraz bardzo dużo teatru - i szlag by mnie trafił, gdybym robił taki teatr, gdzie aktor snuje się bez celu. W tym sensie ten nasz spektakl już jest "dobry". Pozostaje sprawa najważniejsza - co z tego wynika. Po przedpremierze ludzie podchodzili i mówili, że to "takie...prawdziwe" - przykry rozkład związku, którego nie da się zracjonalizować. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia