Teatr Rozmaitości - "Strach"

Pracuję sobie w Wawie. Jest różnie. Generalnie ciekawie patrzy się jak prof. Suchocka myśli, bo myśli nieszablonowo - ma niesamowitą umiejętność wyciągania ciekawych sensów ze słów. No i umie zajmować się detalem, który nie polega na wymyślaniu formalnych rozwiązań, tylko doskonale pracuje z aktorem.
W tak zwanym między czasie, bywam w teatrze, żeby wiedzieć jakie są tendencje - jak się teraz myśli o teatrze w Stolicy.

Byłem na Strachu w TR'ze. Przed spektaklem widzowie dostają słuchawki (!). Pierwsze sceny zapowiadają grozę i dają poczucie, że to będzie coś ciekawego.
Ogląda się to ciekawie. Trochę się zmęczyłem brakiem różnorodności rytmów - wszystko dość jednostajne, ale takie też chyba były założenia, choć to utrudniało mi ogląd.

Teza w spektaklu mniej więcej taka: jeśli jest coś takiego jak Strach, to my jesteśmy tymi, których powinniśmy się bać - my jesteśmy potworami.
W czterech ścianach naszych domów przemieszczamy się jak - powiedzmy - zombie. Gdzieś za ścianami gra piękna przyjemna muzyka, ale u nas jest "straszno".
Wizualnie ci ludzie-potwory wyglądają jak... hm... potwory - z nienaturalnie dużymi głowami z ciałami z innej materii. Wizualnie daje to ciekawy efekt.

Jest tam jedna arcyciekawa scena, kiedy oni podchodzą do nas i się nam przyglądają. (Mówią, że przygladają się im potwory z czerwonym światełkiem - światełko jest przy słuchawkach).  Im bliżej są, tym większy niepokój się odczuwa (pomimo tego, że przecież wiemy, że jesteśmy w teatrze).

Jest jedno złamanie w dramaturgii poważnej - pojawia się postać Frankensteina, który próbuje nas przestraszyć, ale wywołuje śmiech u widowni.

Ten zabieg ze słuchawkami ciekawy - pozwala wytworzyć nastroje - zwrócić się do widzów - "nie ukryjesz się w słuchawkach", ale znaczeniowo chyba jest zbyt prosty. Niewykorzystany jakoś kreatywnie. Ale nie wiem... może się mylę. Mogło by działać jako kontra do tego co się dzieje czasami. Daje takie możliwości.


Co ciekawe - spektakl trzyma w napięciu od początku do końca. Ale mi nie dał od jakiegoś momentu żadnych nowych myśli. Sekwencje się powtarzają tylko tekst się zmienia, ale (chyba) tekst jest na ten sam temat.

Cieszę się, że na to poszedłem. To było bardzo ciekawe doświadczenie czegoś zupełnie innego (pomimo mojego "jęczenia"). Te poszukiwania formalne - szczególnie w wizualnej sferze - zachowam w pamięci.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia