...wątpliwości

Pojawiły się pierwsze wątpliwości czy w dobrą stronę prowadzę ten spektakl interpretacyjnie. Podobno mam tak zawsze. Zrezygnowałem z postaci niepełnosprawnego Timiego, żeby nie poddać się sentymentalizmowi. Zmiana znaczeniowa w stosunku do oryginału jest ogromna. Ale też jakoś ciekawa. 
Skończyłem wczoraj ostatnią scenę. Aktorsko najtrudniejszą. Nie mam pojęcia, czy jestem w stanie wydobyć z siebie tyle pozytywu. 
No nic. Muszę podwoić wysiłek. Od zawsze wierzę, że tylko jeśli jest wysiłek ogromny przy pracy, będzie efekt. 
Świetnie pracuje się z Davidem, z którym nagrywamy clipy do spektaklu. On ma świeże pomysły i  wykonuje te filmy na bardzo wysokim poziomie. Już bym chciał zobaczyć jak ludzie zareagują na ducha Marley'a. Mi się to bardzo podoba. W ogóle jego pomysły są po prostu dobre. 
Na tym spektaklu uczę się transpozycji myśli - tak jak Grotowski o tym pisał - przeniesienia do nowych warunków "na dziś". Pierwszy raz coś takiego robię. To ciekawy proces, choć tak jak pisałem wcześniej dość niebezpieczny. 
Jak oglądam uwspółcześnienia Szekspira w teatrze, to zawsze zadaje sobie pytanie czy to było tego warte. Odpowiedzi są różne, czasem te przeniesienia dodają niczego, a nawet nie zmieniają oryginału, więc po co to robić - widziałem kiedyś takiego Calderona (to był "Książe Niezłomny"), gdzie wszystko działo się w basenie, i nagle na basen (!) napadali komandosi. To było... dziwne. Nie byłem w stanie odczytać po co zostało to przeniesione na basen. 
Oby tak nie stało się tu. Moja odpowiedź brzmi: my przenosimy, bo ta historia XIX-wieczna nie ma racji bytu w XXI wieku. Jest patetycznie pedagogiczna. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia