Dyktator.

Wydawałoby się, że to idiotyczny film. I w istocie trochę tak jest - to znaczy jest absurdalny, ironiczny, fantastycznie idiotycznie wymyślony, ALE: jest też super inteligentny. Wszystko tam jest zabawą "po bandzie" na temat stereotypów. Naprawdę polecam. Ogląda się to jak komedię, ale tam pod spodem prawie każda scena ma ukryty podtekst.
Jest na przykład taka scenę, gdzie dyktator gra w grę: terroryści wpadają do izraelitów (słynna sprawa na olimpiadzie) i strzelają do nich. Czytałem jakiś opis, że jak tak można zabawiać się tą tragedią. I faktycznie - jak to zobaczyłem, aż mnie ciarki przeszły. Jednak co z grami, gdzie "wyzwoliciele" Amerykanie strzelają do Wietnamczyków? To już jest w porządku?
"Dyktator" jest pełen takich podtekstów - i w jedną i w drugą stronę. Najciekawszy jest sam konflikt główny: państwo dotychczas pod dyktaturą ma przyjąć jako ustrój demokrację (wiec dobrze, prawda?), ale za tym kryją się partykularne interesy innych państw.
Tytułową rolę gra Sacha Baron Cohen, który nieźle obecnie miesza w polityce wpuszczając polityków w przysłowiowe maliny: kazał jednemu politykowi straszyć terrorystów tyłkiem. Brzmi kosmicznie, ale to się wydarzyło. Trzeba by to zobaczyć, żeby uwierzyć.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia