Konkursy - jury


Bycie członkiem tego jury to ogromne wyróżnienie. Bałem się, że moje dobre notowania zeszłoroczne, w tym roku mogą się nie powtórzyć. Udało się być merytorycznym i konkretnym. ALE: są większe problemy:  
W finale spotykają się Ci sami instruktorzy. Niewielu dochodzi nowych. W werdykcie powtarzają się te same nazwiska w innej konfiguracji. Tak było też jak ja startowałem. Potem ci, którzy istnieli w werdyktach stają się instruktorami i tak to już dalej leci. 
A jednak trzeba sobie w końcu odpowiedzieć po co jest ten konkurs. Czy to ma być edukacja i na tym trzeba się skoncentrować, czy inwestować w spotkanie "elitarne"? 
Moim zdaniem to powinna być edukacja - dlatego, że na niższych szczeblach (czyli naszych Chojnic) na przykład) powinno skupiać ludzi, którzy interesują się literaturą, czytają, mają przemyślenia, lub ostatecznie interesują się teatrem. Piszę celowo "ostatecznie", bo OKR nie jest popisem aktorskim jedynie, tylko wyrażaniem myśli. (Jednocześnie są tacy, którzy są niezłymi wehikułami dla reżyserów; i bardzo sprawnie identyfikują się z tematem lub postacią; do tego bardzo często są zauważeni w werdykcie). 
Powiedzieć wiersz, który - jak to się mówi jest "niesceniczny" - czytaj nieatrakcyjny - już niewielu potrafi. Sam nie wiem czy ja jeszcze potrafię (jeśli uznać, że kiedyś potrafiłem). 
Moment dla tego konkursu jest krytyczny, bo kiedyś startowało 10.000 osób, teraz ledwie 4.000. A co  gorsza atmosfera na niższych etapach nie jest "edukacyjna". I w tym roku było bardzo mało osób. Do tego podważałbym kompetencje oceniających często. 
Ciągle traktujemy to jako konkurs. Z młodych trudno wydobyć co tak naprawdę mają do powiedzenia. Trzeba im pomóc poustawiać rytmy, sensy. I brakuje tego wewnętrznego imperatywu - "chcę coś wam powiedzieć". 
Słyszałem jak pani profesor w Akademii Teatralnej skarży się, że studenci nie umieją mówić wierszem. I tak sobie pomyślałem, że może ta pani, która ma możliwości (i umie) - może ona by coś z tym zrobiła. I teraz też zastanawiam się co ja mogę z tym zrobić. Ci, którzy mają dobre, prawdziwe słowo są po prostu lepsi potem na scenie w teatrze. (Choć jest ogromna różnica między graniem w teatrze a recytacją - według mnie, ale to na dłuższy post lub/i do książki). 
PS. Świetnym człowiekiem okazał się prof. Mrowcewicz, który z ogromnym szacunkiem mnie potrafktował (a nie musiał). 

PS2. W jury: od lewej: Prof. Suchocka, Eliza Borowska (aktorka Teatru Polskiego w Warszawie), prof. Mrowcewicz, prof. Śliwonik, i ja.  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia