...zrozumieć sztukę

Od lat walczę, jeśli to jest właściwie słowo z przekonywaniem ludzi do teatru. Ale nie tylko do samego teatru - do języka, który wyróżnia (potencjalnie) teatr wśród innych dziedzin sztuki. Z racji miejsca w którym się znajduję oglądam bardzo różne rzeczy. Czytam je raczej - tzn jestem w stanie zdekodować, jeśli nie od razu, to po przemyśleniu. Nauczyłem się kontrolować momenty podczas oglądania, które mi się nie podobają wynikające z moich preferencji. Dzięki takiej samokontroli więcej wynoszę ze spektakli.
Ale co z innymi, których trudniej przekonać, może otworzyć, często pozbawiając jakichś elementów do których oni są przyzwyczajeni, i jak ich braknie, to zamyka im się głowa? A wystarczy wiedzieć więcej. Na przykład - o co chodzi w tym obrazie? Czy to jest sztuka? Trzeba na to pytanie odpowiedzieć teraz. Co widzimy?

Obraz Gottlieba.
Cały sens tego przypuszczam ukryty jest jednak w świadomości kompozycji tego obrazu. Zgodnie z zasadami percepcji to, co na dole widzimy bliżej. Ale jeśli kolorem jest czarny to wyraźnie widać tu, że oba elementy walczą o prym. Ta wiedza, zmienia postać rzeczy w postrzeganiu tego abstraktu. Tak mi się wydaje przynajmniej. Z teatrem jest dokładnie tak samo. Wiedza o współistnieniu elementów, ich wzajemnej zależności, przede wszystkim nieprzypadkowości tworzy inną percepcję u odbiorców. Nam jeszcze nie udało się stworzyć idealnie jednorodnego dzieła, którego wszystkie elementy się dopełniają. Tak jak widziałem to u Korsunovasa w "Mirandzie". To dzieło doskonałe. Tam czuję, jakby reżyser zaczynał od jakiegoś pustego pokoju i wstawiał "meble", które znaczą w tej historii. Myślę o tym intensywnie, bo takie są moje ambicje, ale też profesor Bielunas poprosił o przedstawienie 3 dzieł gdzie wyraźnie zmienia się dramaturgia przez dodanie "elementu". W tym spektaklu wszystko może być przykładem. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia