Pinokia - podejście drugie i The Meaning of Life

Skończyłem pisać scenariusz do Pinokii. Samo zamknięcie tego w formie zajęło mi cztery dni. (plus dwa miesiące zastanawiania się). Trzy po 14 godzin przed komputerem z książkami) i jeden (8h). Ciekawie się patrzy na ten sam tekst na nowo i do tego z nowymi wytycznymi - pod teatr plastyczny. Jak zwykle gdy wracam do tekstu zastanawia mnie dlaczego czegoś nie wykorzystałem. Minęło 10 lat od premiery tego spektaklu, i chyba nie byłem przygotowany porządnie do zrobienia tego wtedy. Teraz wszystko jest dla mnie jasne. Jest tam jeden tekst, którego potencjału w ogóle nie wykorzystałem wcześniej:

Pinokia: Wiedziałam, miałam to zakodowane, że świat tam na zewnątrz jest wspaniały. Tak, w domu mam poczciwego Dżeppetta, ale na tym świat się nie kończy. Jestem pewna, że tam czeka mnie coś wspaniałego. W górze gwiazdy! Jest tam Syriusz, Wenus, Aldebaran! Gwiazdy wysyłają światło także po śmierci, całymi latami! Kłamią, udają, że są żywe! Księżyc udaje, że świeci, a jego światło jest tylko odbiciem słonecznego światła, i księżyc kłamie. Tamto drzewo też kłamie, na użytek poetów udaje, że jest nagim szkieletem! I patrz na tego gekona, który wtapia się w mur, on też kłamie, bo inaczej skonałby z głodu. Cała natura kłamie! CIcho sza!  Dżeppetto zabroniłby mi wychodzić gdyby mnie usłyszał. (głośniej, jakby wobec śpiącego Dżeppetta) Ach, co za krajobraz! Wprost poraża szczerością! Nikt tutaj nie kłamie.


To doskonałe. Ona zamknięta w czterech ścianach, z samotnym Dżeppettem, który szuka partnerki w robocie, i uczy ją nieświadomie kłamania. A ona, powiedzmy, ma to w sobie "zapisane". (według tezy, że "Człowiek z natury kłamie, a prawda zdarza mu się". Dlatego też kiedy Dżeppetto zabrania jej wychodzić, prawdopodobnie, żeby a) ją zatrzymać przy sobie, ale też b) żeby ją ochronić przed "tym" światem. I nagle ona widzi wspaniałe niebo pełne gwiazd... Jest malutka w kontraście do tego obrazu. Zaledwie pyłek. I ogarnia ją zachwyt. (Żeby zaraz odkryć jakiż to świat i czym się rządzi).

W pierwszej wersji ten fragment był mówiony za czwartą ścianę i raczej groteskowo. Teraz widzę w tym świetną kontrę, do tego co się dzieje wcześniej.

Ten tekst jest bardzo atrakcyjny. I łatwo nim wyśmiać XXI wiem. Ludzie przyjdą do teatru, pośmieją się, i wrócą do domu. To za proste i w ogóle nie oddaje siły tego tekstu. Według mnie jest tu dużo zagubienia, przytłoczenia informacjami, życie w konwenansach, nieumiejętność dogadania się z powodu własnych interesów (albo raczej po prostu intencji). Samotność i zagubienie. Czytając to czuję podobne wibracje jak w przypadku dramatów Becketta. Dojmujący smutek. I bezsens. A do tego komercja XXI wieku. Wieku wygodnego życia i dostępu do wszystkiego.

Dobrze się w to wpisuje "The Meaning of Life" Monthy Pythona. O to samo chodzi. Tylko może z innej strony. I znowu (jak w przypadku innych ich produkcji) ciekawym językiem absurdów i zaskoczeń. Warto zobaczyć ten film. Pod tą warstwą absurdu jest dużo samotności i zagubienia. Czy tylko ja tak czuję? Najlepsza scena: (co znaczy kontra!)
https://www.youtube.com/watch?v=fUspLVStPbk

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia