Recenzje i lekcja krytycznego myślenia

Dostałem do sprawdzenia i ocenienia recenzje ze spektaklu "Romeo i...". Trudno je traktować w pełni poważnie, bo to pierwsza recenzja licealna najmłodszej klasy, poza tym część podeszła do nich po macoszemu, ALE: 
jest tam wiele spraw, które zwracają moją uwagę. Główne wrażenie jakie mam to jak bardzo "rozjeżdża" się moje myślenie z odbiorem sztuki. To, co jest śmieszne młodzi już nie interpretują, dla nich nie dodaje to niczego do obrabianego tematu. Dla niektórych temat jest banalny, finał jest przewidywalny, odpowiedzi na pytania kończą się na pierwszych skojarzeniach. Dla innych wszystko jest super i fenomenalne. Może nie ma w tym spektaklu o czym gadać, to też jest możliwe. Ale możliwe jest też, że oni zupełnie nie kumają języka teatru nie umiejąc rozwijać tematu w sobie. Kto ma rację? Odpowiedź jest jedna: zawsze widz ma rację, bo jeśli nie znajdą się osoby, które będą chciały to oglądać, to znaczy, że to już nie ma sensu. A z drugiej strony widza jednak trzeba edukować, szczególnie młodego, kiedy jeszcze on ma obowiązek poddania się sensownej edukacji. Przygotowywać widza do recepcji.
Jedna osoba podała spektakl "Dziecko dla początkujących" jako spektakl ambitny w porównaniu do "Romea i...". Gdzie indziej jest moje greckie niebo zdecydowanie bliżej niedopowiedzeń Romea. 
Najciekawszą recenzję napisała dziewczyna, która była wybrana na Julię. Ona (poprzez bezpośrednie zaangażowanie) opisała wszystkie swoje stany dokładnie tak jak to było przez nas zaplanowane. Opisała smutek po śmierci, wątpliwości co do jego miłości, itd.
Byłem na lekcji kolejnej oddając recenzje i starając się opowiedzieć młodym na przykładach czym jest materia teatralna i jakie są możliwe podejścia krytyczne. Jak środki wykorzystywane mają służyć całości i są składową sztuki. Najlepszym przykładem była nuda (pozorna), którą wprowadza Warlikowski np albo Haneke. Ten środek przez większość oceniany jako bezsensowny, oni wykorzystują świadomie, żeby np. otworzyć/dać czas potokowi myśli i skojarzeń, albo żeby oddalić od tematu, żeby nie stał się banalny, przegrany, zbyt atrakcyjny, zbyt podobający się.
Pomimo tego, że tak się różnimy, widzę głęboki sens w takiej edukacji teatralnej. Edukacji, która nie ogranicza się do instruowania, ale punktem wyjścia jest rozmowa, wspólna analiza.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia