the art of directing.

Dziś zrozumiałem raz na zawsze jedną rzecz. że rezyseria to szacunek dla aktora. nie robienie z niego debila poprzez wystawianie go na "przypadek". Ogólnie to bym powiedział, że to normalne, ale dziś wiem, że to jest moja zaleta. Dbanie o aktora. Nie odgradzanie się mikrofonem i stolikiem. Dawanie aktorowi szansy na bycie artystą. Pilnowanie, żeby nie robił z siebie idioty, bo ja też występując potrzebuję kompetentnego partnera, który mi powie od zewnątrz jak jest i co jest. Okazuje się, że może być zgoła przeciwnie. 
To boli. I odbiera wiarę. Ale to już ostatni raz tak jest. Zastanawiam się co się stało, że można tak podchodzić do sprawy??? 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia