Stiller

To pierwszy list do ciebie.
Kładę się z gorączką. Leżę w gorączce.
Mam ją na dnie oczu. Potem wstaję z gorączką.
Z gorączką chodzę po mieście.
Mówię. Gubię myśli
w gorączce. Nagle chce mi się pić. Nagle
nie mogę przełknąć.
Przypływy gorączki. Nagle mówię
w gorączce mnóstwo rzeczy
nie związanych. To znów przebiegł dreszcz
sypkich słów i myśli. W gorączce.
Suchy dreszcz chłodu
którego wcale nie ma poza mną
i znów upał wilgotny. Na skórze. We mnie.
Dotknięcie twarzy. Zimno. Parzy.
Można z tym chodzić.
Z tobą chodzę. W tobie leżę.
W gorączce. Zaczynam mówić. Gubię myśli.
Odnajduję. Myśli i ciebie.
Na dnie oczu. Zimno i gorąco.
W całym ciele twoje przypływy.
Dreszcz gorączki. Mój dreszcz. Twój dreszcz.

2

To drugi list do ciebie. Więc
nie oddałabyś mnie nikomu
jak lekarstwa. Jak pestki obracanej językiem.
Jak krwi. Jak klucza do twoich drzwi.
W cieniu samochodu na oślep
szukasz mnie w torebce. Bierzesz w palce.
Kamyk z plaży. I cokolwiek się zdarzy
ja ciebie też nie oddam.
Więc niezbędny ci jestem jak talerz i nóż
choćbyś je ze stołu w odruchu
precz zmiotła. Więc konieczni jesteśmy
jak telefon. Zapalniczka. Klucz.
Jak ta uparta pestka
z oliwki i jak szpilki we włosach. Więc
wzięłabyś mnie zmniejszonego do rozmiaru
klucza. Szminki do ust.
Postukała o zęby. Skryła we włosach.
A ja chowam cię pod powieką
jak soczewkę. Patrzę przez ciebie.
W odruchu zmniejszyłbym nas.
Miałabyś mnie zawsze. Miałbym cię zawsze.
Wnętrzem dłoni prędko znajdź wnętrze
mojej. Z całej siły ściśnij. Nie oddam
ciebie. Więc spotkamy się znów
jutro. I nigdy. A ja ciebie i tak nie oddam.
Kto wie o tym? Kamyk z plaży. To ja.
Cicho. I w zębach stukająca
pestka. Nigdy. Nikomu.

6

To szósty list do ciebie.
Możesz usnąć. Zjawię się po cichu. Mam klucz.
Zamykasz się dla wszystkich. Ale dla mnie
tych drzwi nie ma. Skoro tak chcesz.
Nas tylko powietrze oddziela. Tylko przyjście.
Jesteś wszędzie otwarta.
Zewsząd mogę do ciebie wejść.
Twoje życie jest przede mną otwarte
i radość jest otwarta i smutek
i twoje ciało jest otwarte.
Uścisk i oczy. Siła i znużenie i słabość.
Jesteś dla mnie cała otwarta
lub otwierasz się pod mym dotknięciem
w każdym miejscu dla mnie rozwarta
i to jest miłość.
Przychodzę w nocy i ostrożnie wkładam klucz
do zamka. I już jestem z tobą
śpiącą czy zbudzoną. W dzień przezwyciężam
klamkę którą ty z tamtej strony
z przekory trzymasz. Chociaż zamek otwarty.
Tylko ten klucz pasuje. Bo nacięcia i zazębienia
są w nas te same. Zawiłe. I dlatego
inny ciebie nie otworzy. Aż zmienisz zamek.
Mam klucz do ciebie. Otwieram cię
i wchodzę. Jak do domu.
Nie zamykaj jeszcze tych drzwi.

9

Dziewiąty list do ciebie. Powiedziałaś
nie myj tego talerza
to okropne zaraz będzie brudny
szkoda czasu znów spłuczesz z wodą
jedną naszą chwilę. Zamiast być przy mnie.
Stłukę go. Mam tego dość.
Nie myj wciąż talerza który nas dzieli
znowu się oddajesz myciu
bez którego można się raz obejść
ale nie bez ciebie. I ja bez ciebie.
Prawda. Już do ciebie idę
tylko muszę jeszcze umyć ten talerz
i wysypać popielniczkę i nakroić chleba
i wyjść po zapałki. Bardzo szkoda
czasu. Ale zaraz wrócę
i herbaty ci nastawię. I ty też wrócisz.
Tylko świat przesunę tyle
co za brzeg talerza. A ty nie tłucz
tego świata który nas dzieli
ponieważ on nas łączy. Tylko on.

29
W dwudziestym dziewiątym liście odłożyłem
słuchawkę. Patrzę na telefon
który przenosi też milczenie. Kiedy
nie chcemy mówić tylko chcemy istnieć i wiedzieć
że drugie też istnieje. Wątła jest granica
między tym a nieistnieniem wcale
czy dla siebie. Ale właśnie
tym polem sił co nawet napięć nie zakłóca
istnienie tak bardzo się różni
od nieistnienia że aż warto
wyciągnąć po nie dłoń. Jak po słuchawkę.
Żeby milczeć. Ty mnie. Ja Tobie.
Taka cisza w telefonie jest podobna do większości naszych
spraw. Tak samo się bierzemy
milcząc. I tak w towarzystwie
stosunek swój ukrywamy. Tak samo robimy wszystkie
inne rzeczy. Razem czy osobno. W taksówce
i w łazience. Z postronnymi ludźmi.
Z książką. Z wrogiem. Czy otwierasz okno
czy jesz obiad. Zawsze wtedy
milczy ten jakiś telefon
Tobie o mnie. Mnie o Tobie. Przekazuje
milczenie między nami także wtedy
kiedy żadne nie trzyma słuchawki. Jak my.
Ty i ja. Też takie aparaty.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

Agent - Ostatnia prosta

Charytatywnie. Sensownie. I na spokojnie.