Belfer Show - powrót


Wczoraj zrobiliśmy dwie sceny pierwsze - kluczowe. Stawiają tezę, wyznaczają język. Borykam się raczej z takim myśleniem, że za dużo jest później "wstawek". Prościutki ten początek. Potem się rozwija. Wprowadziłem scenę bitwy na muzykę z myślą, że to wzmocni konflikt między uczniami a belfrem, ale to jeszcze nie to. Jest w tej scenie coś z obrazka, którego tak chce uniknąć. Wyciągnąć sens: przeciwstawić muzę dzisiejszą wobec tego czego on słuchał. Bez oceny.Bez nachalności. Może rozwiązanie jest w innym układzie muzy nie wobec widza tylko wobec nich samych...
Staram się pilnować, żeby aktorzy nie udawali mi niczego. Dziś robimy dalej, choć jestem totalnie nie w nastroju, ale może to dobrze.
Istotną rolę w spektaklu gra muzyka - bo on zawsze chciał być muzykiem. Jego muza, kontra ich. Muza jako wyznacznik zmiany czasów. Czy to nie naiwne?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia