Usztywnienie. Konsekwencje



Większość z nas działających teatralnie chce, żeby nasi aktorzy prezentowali "świeżość" - tzn tworzyli "na nowo" tekst, który ma być zagrany. Rozumiemy też, że żeby to miało miejsce trzeba recytatora/aktora nauczyć myślenia tekstem - tzn tworzenia procesu myślowego, od strony logiki frazy i od strony samego procesu psychologicznego. Każdy fragment ma zadanie/emocje.
Nie jest to łatwe, większości wydaje się na początku, że wystarczy znać tekst i go wypowiadać. A w rzeczywistości to, co istotne, to wszystko co dzieje się pod tekstem - tylko te "obrazy" czy skojarzenia dają "niesienie" scenie i aktorowi. To znaczy najtrudniej (z jakiegoś powodu) jest zbudować sobie tę serię (konkretnych) skojarzeń.
Jak przychodzi już do samej pracy, to wiele rytmicznych spraw nam się nie podoba. Podsuwamy możliwe rozwiązania zapominając, że każde usztywnienie formy może prowadzić do koncentracji na prowadzeniu tekstu od strony formalnej. Aktor, żeby tworzyć musi (primo) wiedzieć co mówi - nie mówię o rzeczach podstawowych jak logika, ale o interpretacji, czyli po prostu znalezienie przebiegu tekstu i Konkretnych obrazów/skojarzeń/uruchomienia wyobraźni (interpretacja to nie intuicyjne poddanie się logice - to dostrzeżenie grafiki tekstu, kim jest autor, co on podpowiada w tekście, i ostatecznie szukanie takiego zrozumienia i kompozycji, które wyciągają sensy), które wywołują emocje.
Nawet u Stanisława, który jest formalistą (w sensie takim, że precyzyjnie ustawia partyturę dźwiękową), trzeba się w tym "rozpuścić" (nadać sensy; często poddać się temu).
Dobrze by było o tym pamiętać.
Dyscyplina rytmiczna to jedno, ale sens jest ważniejszy w procesie uczenia ludzi operowania słowem.   
W pierwszym nagraniu słychać jak recytatorka ma luki w głowie, które realizują się w postaci zgrzytu rytmicznego, ale to nie rytmika spowodowała te dziury tylko "głowa". 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

Agent - Ostatnia prosta

Charytatywnie. Sensownie. I na spokojnie.