Olsztyn - VIII SOFT

Do tego festiwalu już zawsze pewnie będę miał sentyment, i nie o to chodzi, że dwa razy wróciliśmy stamtąd z nagrodami. Impreza jest świetnie zorganizowana, nie czuje się zawiści wśród odbiorców. Jest otwarte przyjęcie spektakli, z otwartą głową. Do tego w jury siedzą ludzie, którzy jasno wyrażają swoje opinie. No i... siedzi reżyser, a nie tylko aktorzy! I to jest duży plus, bo rozmowy o spektaklach zaczynają się od tego o czym to jest i po co zrobione. 
Łukasz zagrał bardzo dojrzale - z pełną świadomością tematu, dbając o treść i świeżość wykonania. Najpiękniejszy moment spektaklu jak dla mnie to sama końcówka, nie akwarium, tylko jak podniósł okulary bardzo precyzyjnie (rozumiejąc, że te okulary nabrały wagi muzealnej) zaproponował, żeby ktoś je wziął i z podobną precyzją odłożył na ławeczkę. To świadczy o mądrości aktora, o zaangażowaniu w temat, a nie w samo granie czegoś. 
Miałem też przez moment palpitację, bo nie ja robiłem światła do spektaklu, a nie lubię zostawiać tego komuś, ale tu pani Małgorzata została na próbie, obejrzała, i pomogła ustawić to tak, żeby było optymalnie. I do tego świetnie poprowadziła spektakl. Ja robiłem tylko muzę. 
Co do innych spektakli: to wszystko było ciekawe. Czasami się człowiek zastanawiał dlaczego takie jednostronne ujęcie, ale bywały całe sekwencje bardzo inspirujące. W Teatrze Bezpańskim z Olsztyna była taka sekwencja jak aktorka nie chciała dotknąć podłogi (bała się) i oni ogrywali ją jak królową, którą chronią przed dotknięciem podłogi. Moja wyobraźnia jakoś świetnie się bawiła, dopisywała do tego możliwe konteksty. Potem, na omówieniach, dowiedzieliśmy się, że to było na podstawie "Kupca Weneckiego" (?). Cieszę się, że o tym nie wiedziałem, bo wyobraźnia moja szła w różne ciekawe rejony. Spektakl plastycznie arcyciekawy. 
Dość duże baty dostał spektakl "Śpiąca Królewna" teatru z Gdyni. Można niestety zgodzić się z jury, że nie wiadomo dla kogo to spektakl. A do tego morały są podawane w tekście (a nie wynikowo ze spektaklu). Pomysł, że jest rok 1914 nagle na mnie nie działa. I tym samym nie działa na mnie pozytywnie to, co dzieje się później. To odważne połączenie, ale jak dla mnie nie mające żadnego usprawiedliwienia i sensu. Do tego te sceny po "1914" są skrótowe i "śliną" zlepione. Jest to wyczuwalne, że coś jest nie tak.  ALE: są też świetne pomysły, bardzo świeże, scena ognia (skrytykowana przez jury) jest świetna. Wyobrażam sobie jak taki skrót może działać na dzieci. Siła tej sceny jest zmniejszona, bo ona trwa za długo i pojawia się dwa razy. Są jeszcze takie leitmotywy, które się powtarzają, które też nie pomagają w uruchomieniu spektaklu (chyba wystarczyłoby zmienić pojedyncze elementy). (Oczywiście najłatwiej się mądrzyć nie o swoim spektaklu). A dla mnie do zapamiętania jest fakt, że cały spektakl jest napieprzany w rytmie bardzo szybkim. Mam nadzieję nie popełnić tego błędu w Belfrze. Dać czas widzowi. Wypauzować po scenach dynamicznych.
UWAGA do Łukasza (od Mikołaja): uważać czy nie za dużo jest twarzy. Czy to autentyczne takie przerysowanie. !!!! Bardzo cenne. 
Cytat: "Pan jest aktorem?" "Tak" "To może jakiś duet. Taki duet byłby... sympatyczny" :) made my day.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia