Akropolis i rozmowa z Anną Augustynowicz
Miałem bardzo dużo szczęścia, że uczestniczyłem w spotkaniu z jednym z najciekawszych reżyserów zarazem dyrektorką teatru Współczesnego w Szczecinie - p.Anną Augustynowicz.
Spektakl Akropolis to bardzo ciekawa rzecz, kilka scen jest tak silnych, że jestem o te sceny mądrzejszy. Jesteśmy tym, co oglądamy. Jestem przekonany, że to mi się przypomni jeszcze. Scena gdzie mężczyźni w różnym wieku wykonują "za" czwartą ścianę rytmiczny taniec bojowy do tekstu jest Arcydziełem emocjonalnym. Uderzenie niesamowite. Do tego ta różnorodność tych mężczyzn. Od razu rozpoznałem Hektora po sile jego ekspresji.
W jakimś momencie spektaklu miałem wrażenie, że zmienia się temat spektaklu. Bardzo silnym motywem jest różnica w postrzeganiu przez pryzmat płci - Hektor chociaż Achilles nie walczy jest gotów na śmierć i walkę. Chce się oddać walce. To jego los, który on można powiedzieć prowokuje. W czasie oglądania miałem różne myśli; w różne strony wędrujące. Dla mnie to zawsze był znak, że spektakl "nie trzyma", ale... okazuje się, że jest to świadoma droga reżyserki - po spektaklu odbyło się z nią spotkanie, na którym mógłbym siedzieć całą noc badając jej sposób patrzenia.
Pani Augustynowicz powiedziała, że ją nie interesują recenzje, co się mówi, tylko ten moment kiedy się ogląda - jak myśli idą w różne strony, nawet w inne strony niż spektakl prowadzi (!!!). Mówi, że próbuje wyciągnąć intuicyjnie jak najwięcej treści z autora i lepiej lub gorzej przenieść tę treść na scenę. Wyczuwa się u niej spory dystans. Powiedziała też, że ona nie wyraża własnych tez w teatrze - jest w służbie autora i tematu. Bardzo silnie odczuwałem jakieś intuicyjne wybory w tym Akropolis.
Powiedziała też, że obraz dla niej jest wtórny (!!!!!!), a słowo nośne ("w XXI wieku, który nie jest czasem dobrym dla słowa"). Ta tendencja jest ewidentnie pod prąd, poza tym wymaga mistrzowskiego aktorstwa. W Akropolis jest kilku bardzo zaangażowanych aktorów (tzn w treść i sens; Hektor), ale są też tacy, którzy "grają" to bez większego entuzjazmu. A przynajmniej takie jest wrażenie. Mało ludzkie te kreacje, silnie grane, nie tworzące treści na nowo, tylko odtwarzające (może to trudne przez ten rytm?). Choć może jeszcze nie odkryli słów. Ciężko się ich słucha. A konflikty wydają się mocno przerysowane.
Podstawowym środkiem, który jest wykorzystywany to opozycja zbiorowych akcji do dwójkowych/trójkowych scen. Ładnie to działa. Spektakl ma bardzo ciekawy rytm. Szczecinianie nie mają z nią łatwego życia... ona na pewno zmusza widzów do wysiłku intelektualnego i ciągłej atencji.
...przez jej słowa przebija też fakt, że chyba w pracy jest katorżnicza. Kiedy zadałem jej pytanie o rytm definitywnie odpowiedziała, że "nie może się rozchodzić" - i prawie "poczułem" jak wyglądają u niej próby. (ale jest to tylko przypuszczenie).
Miałem szczęście otrzymać od niej scenariusz Akropolis z dedykacją dla Studia. Powiedziała też, że cieszy się, że coś takiego istnieje. Czy słyszała o nas czy odniosła się do nazwy (która sugeruje podobne podejście do słowa) nie wiem, ale to było miłe.
Jestem o to doświadczenie mądrzejszy. Wszystko podczas tego wyjazdu było doskonałe i twórcze.
zdjęcie powyżej: o tej scenie mówiłem - arcydzieło. Rozwiązanie znalazło się podczas szukania w pogańskich źródłach. Obok Hektora jest starszy aktor (tu widać tylko but)
foto: Anna Augustynowicz
Komentarze
Prześlij komentarz