Dzień Teatru
Usłyszałem dziś message p.Warlikowskiego do ludzi teatru. Przypomina o tym, co ważne, że nie chodzi o produkcję spektakli, tylko o zastanowienie się nad światem, mówiąc może bardziej patetycznie.
Im dłużej się tym zajmuję, tym bardziej chyba chcąc niechcąc zmierzam w tę stronę. Zresztą bardzo bym chciał dalej odkrywać dla siebie rzeczywistość. Wszystko co robię teatralnie jest zbyt płytkie, bo za mało wysiłku temu poświęcam lub napotykam na ścianę granicy własnych umiejętności. Nieświadomie rodzi się we mnie bunt. Chce prowokować. Zmieniać. Mieć wpływ. Podkreślam to wszystko się dzieje trochę poza mną. Obok mnie. Po prostu się dzieje. Nie jest wyborem.
Dziwne są te drive'y. Nigdy bym się tego po sobie nie spodziewał. Usłyszałem, że zmieniłem się. Tak. Diametralnie. W ogóle nie interesuje mnie to, co interesowało mnie dwa lata temu.
Przy spektaklu, który robię z Błażejem zastanawiam się nad własną wiarą w Boga i co z nią robię. Wszyscy się burzą na instytucję kościoła, że niby "z Bogiem można wszędzie obcować", ale w zasadzie Ci którzy tak mówią (w tym ja) gdzie i jak obcujemy z Bogiem? Niezaangażowana miłość nie jest tym uczuciem. Już wiem, że też tak jest w przyjaźni. Mój kontakt z Bogiem jest tylko konceptem, nie realnym działaniem. Przy okazji robienia tego spektaklu może przekonam się co zrobić z tym.
Komentarze
Prześlij komentarz