warsztaty z dialogu i recenzja Drewniaka

...świetny dzień...po udanym Czytaniu Baltazara, robiliśmy zdjęcia do Romea, a potem zrobiłem dwugodzinne warsztaty nad aspektem, który mnie zastanawia od dłuższego czasu: dialogiem. Prof. Bielunas powiedział mi, że w naszym teatrze najsłabiej wygląda DIALOG. Założyłem, że nic o tym nie wiem - tylko sprawdzam.
{Ćwiczenie było tylko jedno - staliśmy w okręgu (9 osób) i podawaliśmy sobie piłkę, lub niewidzialną piłkę, na zasadzie akcja - zwrot i kolejny partner. Wymyślając różne emocje, mówiąc blablablibli, układająć historię z "i" i "ale". Kontynując nić dialogu. Nić i rytm rwał się w momencie wchodzenia intelektu - tzn wymyślania - coś ja ja bym tłumaczył jako pusty przebieg - zamiast dbać o to co ważne, to aktor "kombinuje" - niszcząc rytm dialogu i szansę na jego rozwój. (Nie można też dbać o to jak to powiedzieć, bo też nie wyjdzie - będzie to kombinacja pozbawiona dialogu - tylko formalna gra).
interesującym zabiegiem było też wprowadzenie restrykcji, żeby emocja była w dwóch wektorach - od wolnego do szybkiego; i od cicho do głośno. Ta restrykcja zmusza do innej koncentracji - wyjdzia poza "własne" predyspozycje i wprowadza już silniejsze uczucie grania (w dobrym tego słowa znaczeniu).  }

Od  czasu kiedy profesor to powiedział przyglądałem się temu nie tylko od "zewnątrz", ale też grając z Dominem w Romeo'u.
Po pierwsze bardzo często aktorzy dogrywają sobie nie wiedząc co zrobić kiedy partner mówi. A powinniśmy po prostu słuchać i brać z tego - rozwijać dialog. Co to dokładnie znaczy? Mniej więcej przekłada się to na rytm (sic!), ale wyczuwalne to jest przez napięcie, które nie jest rwane. Jest jakaś wyczuwalna nić między ludźmi, którzy dialogują. Świeża reakcja; bardzo dobry kontakt; słyszenie siebie.
Problem z dialogiem polega nie tylko na nieumiejętności prowadzenia go, ale też na predyspozycjach aktora - tzn predyspozycjach...hm... mentalnych. Przypomina mi się Błażej jak przyszedł do Studia - w ogóle nic nie dawał partnerom; potem w Dziele Sztuki spektakl był o tyle dobry, o ile oni sobie partnerowali.
Domino powiedział coś takiego, że woli mieć zaufanie do siebie... i myślę, że tu jest podstawowy błąd (który ja też powielam grając), że dbamy o siebie, ale już niewiele dajemy partnerowi ufając sobie; ta nić się rwie. Bardzo wyraźnie to czuję grając Romea z młodym. Są momenty bardzo dobre, a są takie jakbyśmy patrzyli na siebie, a każdy idzie we własną stronę. Łukasz grając Bądź ze mną ma też takie momenty - kiedy mógłby wziąć z partnera, patrzy gdzie indziej - i to jest w porządku - ale tym samym utrudnia sobie dialog - I ZMNIEJSZA MOŻLIWOŚCI REAGOWANIA. To ostatnie to podstawowa sprawa - dialog i kontakt dają większe pole manewru. Sprawdziliśmy to z Łukaszem i to absolutnie działa. Tym samym lepiej rozumiem problem Pauliny za plecami Klaudii - to łatwo wzmocnić teraz z tą wiedzą.

Dzień skończył się zaskoczeniem - Łukasz przesłał mi recenzję Drewniaka - najbardziej znanego krytyka teatralnego, który zauważył nasz Bon Voyage. Wszystko odczytał zgodnie z moimi intencjami, co cieszy bardzo, bo różni ludzie próbowali mi wmówić, że tam tego nie ma, co ja zaprojektowałem. Pan Drewniak przyznał temu spektaklowi Grand Prix w Gorzowie. Nie ma co się podniecać szczególnie może, ale to bardzo miłe, że taki gość zauważył nas i nie poddał się tendencji "teatr z małego miasta".

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

Agent - Ostatnia prosta

Charytatywnie. Sensownie. I na spokojnie.