Woyzeck


W Teatrze Starym w Krakowie widziałem Woyzecka w reż. Grzegorczyka. Zacznę od tego, że opinie są różne (sic!), ale... to jest taki język teatralny, który mi imponuje, porusza, nie ma tam oczywistości, bardzo konsekwentnie prowadzona jest treść pomimo pozornej alogiki. Konstrukcja jest wielowymiarowa - dynamika skontrastowana ze statyką i jak to często bywa sceny statyczne wypadają lepiej od dynamicznych. Czytałem recenzję tego spektaklu, nie kumam jej. Dla mnie ten spektakl opowiada historie indywidualne o zagubieniu, o marnej kondycji moralnej tego świata, i o tym, że nie ma wyjścia z tego. Nie jest to odkrywcze, ale autentycznie porusza za sprawą fenomenalnego aktorstwa na serio.
Takim językiem sam chciałbym operować. Te poszukiwania idące w stronę bardzo ciekawych metafor z jednoczesnymi bardzo ostrymi zmianami napięć i nastrojów, naprawdę są pobudzające.
Do tego zobaczyłem Wiktora Logę - Skarczewskiego, którego pamiętam jako "miłego chłopca" z finału OKRu. Teraz to kawał aktora. Nawet może trochę bym pozazdrościł gdyby nie... refleksja, która miałem jak aktorzy wyszli do braw - tak świetne prawdziwe aktorstwo (naprawdę uruchamiające własne emocje) jakoś nie zostało docenione przez widzów. I aktorzy to czuli. W ogóle nie było radości na ich twarzach. W imię czego oni tak grają? Kto to zrozumie i odczuje?

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia