Wejherowo - Władca i Bon Voyage
Spektakle równe aktorsko. Interpretacyjnie lepiej wyszedł Władca w Wejherowie - przez pryzmat zabawy jako kontra do okrucieństwa. Spektakl ładnie trzymany z nastrojami różnymi.
BonVoyage sprawny. Łukasz bardzo dobrze trzymał to. I nareszcie zagrał tak jak go na to stać. Z pełną kontrolą myślową.
Rozmawialiśmy o monodramie z p. A.G.K., ale jej uwagi jakoś nas nie przekonywały. Przynajmniej na początku. Ale przegadaliśmy to z Łukaszem i jednak ta krytyka znajdzie swoje rozwiązanie sceniczne. Przesuniemy budowanie muzeum do sceny kiedy Łukasz o tym mówi. Wcześniej ułożymy "na kupę" przedmioty. Wpadłem dziś w nocy na jeszcze ciekawszy pomysł, który wzmocni nastroje; wybije muzeum zagłady współczesne - takie podeściki z własnym oświetleniem.
Pani Suchocka Łukaszowi powiedziała, że musi pracować nad aparatem i on to to dobrze przyjął. Bo przecież też o tym ciągle rozmawiamy. Powiedziała też, że moje wejście być może psuje początek Łukaszowi. To może być prawda. Wypróbujemy, żeby on to zrobił. Trochę w tych podpowiedziach była sugestia mojej megalomanii (gdyby znała prawdę; chyba ciągle mnie postrzega przez pryzmat okru i moich występów)... ciągle ciężko mi się z panią prof. rozmawia, choć ona naprawdę była życzliwa. Tak naprawdę wyjechałem z Wejherowa z myślą prof. Suchockiej. Ona zawsze robiła na mnie wrażenie logicznej osoby (bo zawsze argumentacją trafiała w sedno). Jej słowa do mnie docierają (przeciwnie niż dr Anety; nie wiem dlaczego; jak usłyszałem, że prof. Bielunas ma problem z metaforą, to jakoś w ogóle nie chciało mi się już gadać). Powiedziała, że można pomyśleć o wyjazdach zagranicę. I że ona może pomoże jakieś takie kontakty przekazać. "Żeby się rozwijać". "A Szlanga się nudzi najwyraźniej". Na pewno ma rację. Chcę nowego. Inspiracji. W mojej głowie ciągle jesteśmy tylko chojnickim studiem, ale może to jest możliwe... dla nas.