do zrobienia... przemyślenia... sprawdzenia

Władca Much - wprowadzić sceny obecności na wyspie. Pomysł: scena rozpoznania: biegają wokoło; black out; zaczynają istnieć (muza); tylko Jack jeszcze biega (kontra); Prosiaczek podjada w ukryciu - czekoladę - wyciera się w białą koszulę; Ralph zaczyna zajmować się wyspą. Przed śmiercią Simona - dać mu tę scenę, że on ma miniwyspę - poszerzy spektrum wyspy jako przestrzeni i władzy. Jeszcze jeden pomysł (ale ryzykowny - dać w spektaklu dwa wejścia korelujące z końcem spektaklu - dzwonek telefonu lub zamykające się drzwi - coś co podbije finał, bo inaczej jest to nowy element chyba zbyt nagły; nieusprawiedliwiony - może przynoszą jakieś przedmioty jakby z katastrofy do wykorzystania). To wydaje mi się racjonalne. Takie są też podpowiedzi z zewnątrz (dotyczące czasu; zawsze miałem takie wrażenie, ale nigdy nie podjąłem inicjatywy). A poza tym jestem ciekaw. Kiedyś Ewa mi powiedziała, że jej praca już się skończyła (reżyserska). A ja mojej nie kończę nigdy. I to jest też pobudzające.
Bądź ze mną - początek - umieścić Oskara w kontekście superbohatera już obecnego w przestrzeni prostokąta; czekającego na panią różę - pod maskotkami; kontekst interpretacyjny - obudowany maskotkami od rodziców, którzy się boją, więc rekompensują w ten sposób (śmierć); poza tym to uruchomi całą przestrzeń, nada lekkości - faktycznie może trudno się przebić przez formę; dziś pomyślałem jeszcze, że na początku powinien wykorzystywać fakt, że jest chory (ale trzeba sprawdzić czytelność tego dla widza - tzn widz musi wiedzieć, że on jest chory). Zastanawiam się jeszcze nad jego kostiumem - czy nie ma tu jakiegoś konfliktu - Róża ma kitel; Oskar jest zuniwersalizowany. To gdzie to się dzieje? "Tam" gdzie Róża (sądząc po kostiumie), czy "wszędzie" gdzie Oskar?
Sprzedawcy Klapsów - tu jest sporo do zrobienia. wszystko rozpisałem. Potrzebuję dwóch prób z młodymi. To mój ulubiony spektakl na dziś. ogromny potencjał .I czuję, że dobrze ujęty jest temat.
Koniec - po pierwsze sprawy, które widzimy w obrazie. Po czym rozpoznajemy Guślarkę? (w kostiumie) Obudować ją kontekstem - wybranej z ludu maczanej w pogaństwie (inspiracja Dominik). Z Piotrem pracowaliśmy i są efekty. Pomysł: cel: wzmocnić pojawianie się duchów. zbyt przewidywalne są te pojawiania się jeden po drugim. Dać za folią z tyłu wrażenie zbliżania się, przemieszczania. małym światełkiem z tyłu. To otwiera nowe możliwości inscenizacyjne.
Romeo i...  - tu boję się spieprzyć poprawiając. Potrzebna mi jest ostrożność Dominika. ja bym nie uwspółcześniał tego na początku, tylko zerwał z konwencją i wprowadził nową od balu. Stop the medieval music. Zmienić kostium i lecieć po współczesnemu. Powód: jednak jest to archetyp; postać z literatury i tak powinna być kojarzona. W sytuacji takiego skrótu, zabieg zerwania z jednym i wprowadzenia drugiego czasu może zadziałać lepiej niż uwspółcześnianie od poczatku. Pomysłów jest dużo - żeby zagrał dla niej na gitarze i zaśpiewał z dedykacją dla pani w drugim rzędzie. A wcześniej żeby powiedział do niej tekst z piosenki po angielsku. Ja się go zapytam "Is it Shakespeare?". Krótko mówiąc idziemy w stronę nastrojów i serio, żeby śmierć była mocna/uprawomocniona. Tylko spokojnie...i rozsądnie. Pamietając, że interpretacja zawsze pozostaje interpretacją. Nie ma nic ważniejszego. Na pewno nie efekciarstwo. Wszystko co prowadzi do celu.

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia