"Matka Odchodzi" T.Różewicz

Porażające są te "notki" jego. Autobiograficzne fakty mocniej mną wstrząsają. Choć tu chyba fakt "wielkości" tej osoby ma swój wpływ. Czy to możliwe, żeby "taki człowiek" miał "takie" problemy? Ano możliwe. Co ciekawsze, teraz kiedy już jesteśmy "po" pracy nad Oskarem, myślę sobie, jak podobne są te spostrzeżenia do tych które umieściliśmy w spektaklu.

Tam są takie pojedyncze zdania (i całe pasaże) o których można by oddzielnie pisać. Na początku zwróciło moją uwagę zdanie smutne: (cytuję z pamięci) "muszę mieć suche oczy pisząc treny, żeby pilnować czystości formy". Jakoś jestem w takim punkcie, że tak właśnie się czuję. Mniej odczuwać, żeby więcej mogli inni.

Ten proces odchodzenia matki, refleksje o ojcu, zmagania ze sobą, życie małego chłopca, który jak się obrażał, chował się pod stołem i mówił "poszedłem w świat". Bardzo osobiste. Cieszę się, że wchłonąłem to w siebie.

tego zdjęcia Różewicz by nie zaakceptował pewnie. Wolałby mniej patetyczny pomnik.
przypomina mi się praca nad jego poematem w "Młodzież kontra..." To było wspaniałe spotkanie. 



Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia