humility.

 Rzeczywistość jest interesująca. W momencie kiedy można już było uwierzyć w "moc" i "siłę", dostaję fangę w nos, która przypomina mi jak daleko jeszcze. I to bardzo dobrze. Uczę się to doceniać. Brać z tego siłę i motywację do bardziej wytężonej pracy. Teresin i teraz do tego dorzucam Grudziądz. Choć tu spektakl "Heysel" został przyzwoicie zagrany. Dobrze, że poszedłem pogadać z jury, bo inaczej bym wyjechał bez żadnej "nowej" wiedzy. Słowem kluczem było słowo "patetyzm", że na nich to nie działa; że spektakl "wbija gwoździa widzowi" (gwoździa emocjonalnego). I to jest racja. Tak powstał. Ba. Taką mam tendencję. Od jakiegoś momentu, którego już nie pamiętam, nie lubię "spokoju". Szukam silniejszych środków. A przecież można przegiąć - muszę uważać w "Bądź ze mną". Jakoś to za mną chodzi - nie lubię i nie akceptuję oczywistych rozwiązań. Ale czy właśnie tego potrzebuje widz? A z drugiej strony czy to nie to odróżnia nas od innych teatrów w Polsce? Więc mamy rodzaj szacunku dla widza i ambicje "twórcze" (hm...).
Autentycznie mam wątpliwości co do jakości myślenia ostatnio. Jakoś mnie to cieszy, bo czuję, że może coś nowego się z tego narodzi. Jakoś nowa zaskakująca dla mnie jakość. Na razie jestem niespokojny myśląc o scenie i spektaklach. Zobaczymy...
Bardzo miłych słów nasłuchałem się tam o swoim potencjale i o genialnym warsztacie aktorów. Wszystko zaczyna mi się klarować powoli - głównie jedna myśl - o precyzji. O dystansie. O ujęciu tematu. O szerokości języka teatralnego. Oby te myśli coś dały. Czekam na jakieś objawienie. I wierzę.
Ciekawe, że zeszłoroczny "bóg się rodzi" był lepiej oceniony. A ja więcej dystansu miałem w "Heysel". "Bóg się rodzi" wydaje mi się bardziej "patetyczny".

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

Agent - Ostatnia prosta

Charytatywnie. Sensownie. I na spokojnie.