słowo klucz na dziś - ryzyko

Wczoraj usłyszałem, i tym samym zdałem sobie sprawę, z czegoś co przybliża mnie do rozumienia sztuki. Może nawet do lepszego nazwania tego, co sam robię - ryzyko. W tych pracach musi zostać podjęte ryzyko. Można to nazwać dekonstrukcją. U mnie raczej polega to na wymyślaniu nowych zasad podejścia do treści - a konkretniej szukania wehikułu, który tę treść będzie niósł. Oczywiste rozwiązania mnie nudzą i nie pobudząją. Przestrzeń i to, co się w niej znajduje musi służyć (wehikuł) tematowi. Musi być elementem "mobilnym", potencjalnie zmieniającym swe znaczenie (lub układ) w spektaklu.
Może... ten rodzaj ryzyka, który ja podejmuje nie jest ekstremalny, ale wydaje mi się, że jestem coraz odważniejszy i w dotykaniu tematów i podejściu do języka teatru. Przykładem służy tu EGO, które jest tak inne. Cele, które sobie postawiłem: budowanie komunikatu emocjonalnego aktora bez twarzy (która jak wiadomo wyraża najwięcej emocji; tam twarze są zasłonięte; ciało musi przejąć rolę); budowanie napięć w obrazach nietypowych (szczątkowa ilość tekstu), do tego dochodzi tak ustawienie scen, żeby aktorzy (bezpieczni, bo ukryci za maskami) mogli przeżywać/budować w sobie stany emocjonalne.
Teraz zabieram się za usprawnienie całości. Pomoże mi w tym tancerka, która widziała spektakl. Jestem bardzo ciekaw, czego tam nie widzę. 

zdjęcie: Daniel Frymark

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

Agent - Ostatnia prosta

Charytatywnie. Sensownie. I na spokojnie.