już tego nie zagramy więc...

To był ładny spektakl. Świetnie się pracowało. I fajnie się rozkręcał. Zagraliśmy go raz na festiwalu w Wejherowie i dostał tam pierwszą nagrodę. Potem zrobiliśmy wersję monodramową z Michałem i (za własne pieniądze) pojechałem z nim do Wrocławia, i tam zagrał przyzwoicie, tylko nie poradził sobie z przedmiotami, ale ciągle było to w duchu "Różewicza". Siedzący w komisji dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie odczytał to jako szyderę i tylko szyderę. I nie wiem czy to mój błąd w reżyserii czy w ich powierzchownym oglądaniu. Wydaje mi się (choć pewności nie mam), że to drugie jest prawdopodobne. Sądząc po rzeczach, które nagradzali pozytywnym komentarzem, a były... dość (żeby nikogo nie obrazić) banalne. Oczywiście istnieje druga możliwość że to nasze było mało komunikatywne. Michał (wtedy) miał prawo sobie nie do końca poradzić. To był jego pierwszy tak poważny festiwal i pierwszy monodram (a to trudne bardzo).
nagranie z premierowego grania
ciekawy błąd w finale: spada świeczka, aktor nie podnosi, mimo że kończy się całość jego twarzą w świetle i zdmuchnięciem.  

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

Agent - Ostatnia prosta

Charytatywnie. Sensownie. I na spokojnie.