2.nagroda w Akademii Teatralneju za "Dziecko dla początkujacych"
Warszawa i "Dziecko". Bardzo ciekawy festiwal. Po pierwsze nasz spektakl: bardzo nierówny, ale bardzo żywy. Bardzo dobrze podawany tekst. Świeże sytuacje. Dwie nowe sytuacje sprawdziły się, choć tej pierwszej jeszcze nie lubię - zbyt dosłowna. Największym problemem był czas - ponieważ tam nie ma wyraźnego konfliktu, trzeba widzowi podawać tekst dynamicznie, a tu aktorzy czuli, że widz niesie i rozpieprzali rytm. Ale najważniejsze, że temat został przyjęty nie tylko jako komedia, ale zrozumiano go, że tam jest "drugie dno". Nie dobra jest sytuacja improwizacji Błażeja "a on szedł i szedł..." trzeba to skodyfikować. Dostaliśmy drugą nagrodę, co dla mnie było ogromnym zaskoczeniem, choć widz skwitował spektakl bardzo szczerymi gorącymi brawami, ale pomyślałem sobie (może po doswiadczeniu TeatruPoPracy), że ten spektakl wydaje się łatwy i może być powierzchownie odebrany. A tam jest kilka warstw interpretacyjnych, dość (na moje umiejętności) sprawnie prowadzonych. Najbardziej cieszę się, że to właśnie ten spektakl otrzymał tę nagrodę. Najskromniejszy w repertuarze. W porównaniu do tych wieloobsadowych spektakli, które tam były. Pozbyłem się ostatecznie kompleksu małego miasta. Nasza marka jest już (w miarę) równa. Może to jeszcze nie są cudowne rezultaty, ale faktycznie jestem coraz bliżej bardzo "równej" wiedzy. Jednak sporo nauczyłem się przy "Władcy". co widać też w "Hymnie". Jakoś jak płachta na byka po raz pierwszy zadziałały na mnie komentarze Marcina. Może nieświadomie lekceważące, ale to jest mój problem i to nieznaczący.
Inne spektakle: na mnie największe wrażenie zrobiły "Czarownice". Ale w moim zespole tylko na mnie. Bardzo podobało mi się napięcie i pomysły reżyserskie. I znowu wydaje się, że to łatwy spektakl, a tam jest sporo "pomysłowości". Błażej twierdzi, że te pomysły są zapisane w didaskaliach. Hm... Jeśli tak, to trudno. Ale sama rzecz jest mocna również w aktorach, którzy dialogują i mówią prawdę. Są tam dwie sceny, które we mnie zostaną (powtarzanie gestu i tekstu; wskazywanie grzechu; plus wyliczanie przykazań - nie może sobie przypomnieć jednego).
Zastanawiający był "Fitness", który wygrał. Kam twierdzi, że to dotykający istoty problemu kobiet spektakl. Jest tam trochę brudów reżyserskich, ale ufam jej, bo widziałem, że autentycznie się przejęła. Dla mnie jak i dla Błażeja było to zbyt obrazkowe i dosłowne. I jakby... niewykorzystane. Choć scena Eli kiedy się modli o ciało świetna.
Ecce bardzo słabo. Spektakl w ogóle nie trzymał. Zupełnie nie przypominał tego, co widziałem u nich w Kielcach. Zabrakło... kontaktu. Nie widziałem twarzy aktorów. Do tego tym razem jest tam nadmiar niewiele znaczących pomysłów jak bitwa z latarkami. Do tego trudno zdefiniować o czym to jest (takie samo wrażenie miałem w Kielcach). Krótko mówiąc nie jest to Grosse czy Padamme. Ale nie każdy spektakl musi być majstersztykiem. Choć każdy spektakl powinien być o czymś, wtedy się broni (tak myślę o Hymnie; ale na przykład o Oskarze już nie).
Chciałbym szukać dalej w tym kierunku, który sobie wyznaczyłem. Jest grupa, z którą może się to udać. Potrzebny mi teraz spektakl luźniejszy. Choć czka mi się "Belfer", którego będę chciał uskutecznić z młodymi. Ale to jest bardzo trudny tekst. Choć możliwy. Daje szansę na akcję, nie jak Wyłuskanie, z którym mocuję się od jakiegoś czasu. To jest moje największe ograniczenie. Budowanie akcji, której nie ma w tekście. I co wtedy zrobić...
Tak jak w zeszłym roku nie zostaliśmy na ogłoszeniu werdyktu, żeby o przyzwoitej porze być w domu. I założę się, że jak next year zostaniemy, to nie dostaniemy nagrody. Najbardziej na tym zależało Błażejowi. Każdy chce coś tam dostać. Mi się poprzestawiało trochę. Najbardziej jednak, mówiąc patetycznie, dotknąć widza.