"Bądź" w Poznaniu i "Władca" ostatnie sceny


"Bądź ze mną. Jestem" poza jedną sceną jest czyściutki. Zmiany emocjonalne są spore. Dosyć dramatycznie z "miłego" robi się "tragiczne". Teatr podpowiada, że powinno być tam jakieś złamanie tragedii dla bardziej wyszukanego katharsis. Jest to dość oczyszczające, a przede wszystkim jednak prawdziwe - nawet jeśli w teatrze "tak się nie robi".
Te zmiany ostatnie po Konarzynach są bardzo dobre. I znowu: nie trzymać się ustalonego raz rozwiązania - działać na korzyść odbiorcy wykorzystując elementy dla sensów. Nie zostawiać elementów informacyjnych (przejścia pomiędzy scenami). I... odrywać nogi od podłogi.
Łukasz wszedł do Władcy z konieczności. Profesor jednak tego wymagał - rozdzielenia ról Prosiaczka i Jacka. I właściwie otwiera to nowe możliwości - rozgrywanie konfliktów. Jednak świetnie się to rozwija. Szkoda, że ma w tym Błażeja - byłby zespół doskonały, ale musimy sobie poradzić. Dodatkowo, tym razem nie ja podejmuję ostateczne decyzje.
Spektakl jest silny. Gęstnieje tak jak lubię. Nabiera koloru. Wyobrażam sobie to w całości i myślę, że jest to piorunujące. Bawię się konfliktami, uruchomieniami, wydźwiękami. Dość zaskakująco buduję obrazy - na przykład scenę kiedy Łukasz jest na barana. 
Jestem ciekaw jak to się sprawdzi z widzem. Jeszcze nie znam finału... (i nie wiem jak zabić Prosiaczka - wiem tylko, że nie można śmiercią obarczyć Jacka, żeby go nie osłabiać - tłum go zabija. Wina jest płynna, niczyja, więc wszystkich).
"...a ja jestem zwierz. Jakby zwierz to było coś co można wytropić i zabić". 

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia