60. OKR w Chojnicach
Odkryłem własny poważny problem w pracy pedagogicznej. Słuchając uczestników etapu naszego doszło do mnie jak bardzo im zależy. Jak wiele wkładają wysiłku, a z drugiej strony jakie to nie pewne jak się nie rozumie jeszcze techniki. To tak jak tworzyć dzieło sztuki bez świadomości z jakiego materiału. Wiem coś o tym. Ile jeszcze nieprzeniknionych rejonów przede mną.A przed nimi jeszcze więcej. Wyprzedzam ich tylko wiekiem i może sposobem podejścia, który dojrzewał we mnie przez lata. I teraz osiąga apogeum myśli.
Zawsze kilku wygrywa, reszta - większość "przegrywa". Przegrana to zniechęcenie. Frustracja. Niepewność bytu. Kwestionowanie. Złość. Niezgoda. A nawet poddanie. "po co to robić skoro nie mam nagrody?". Odpowiadam: bo jest treść i sens. Jest poszukiwanie na serio siebie w tym. Po latach (z własnego doświadczenia) jest z czego czerpać dla siebie i dawać to innym. Nauczyć się dzielić z innymi. Jednak dopada mnie moja nieumiejętność uczenia ludzi co jest ważne - nie wykonanie, a sposób myślenia. Łatwość, którą niektórzy sobie wypracowali, wcale nie przekłada się na jakość artystyczną. Tylko na... łatwość.
Spotkanie na tym konkursie z niesamowitą dojrzałością Darii była wyjątkowa. Wie jak, bo wie po co to mówi. Przebija jej charakter, jej problemy, ONA. Do tego dochodzą właściwości poza intelektem - emocją - głos dobry, barwa, dykcja, rozumienie emocji i przenikania. Nie gwiazdorzenia.
boję się o "tych", którzy ciągle nie rozumieją, a już powinni. Nie che mi się już udawać, że "to troche potrwa" jest właściwe. Ale ja przestałem być autorytetem. Jestem tylko doradcą jak zrobić lepiej. W kategorii intelektualnej jestem już tylko dla garści kimś może pomocnym.
To nie jest pretensja. Smutna konstatacja. A czas leci. Nie robię się młodszy. Martwię się, ze mój kontakt z młodymi sie zrywa, zmienia. Nawet moi ludzie, którzy mnie szanują, trzymają dość spory, nieznany mi wcześniej, dystans... chyba wynikający z wieku.
ciągle wierzę. choć zdaję sobie sprawę, że może puszczę w świat człowieka, który będzie Tylko "sprawny". Przekonany do końca świata o swojej genialności... Takim jest łatwiej pewnie... ale czy to chodzi... kurcze, nie. Ale co ja tam wiem.
Zawsze kilku wygrywa, reszta - większość "przegrywa". Przegrana to zniechęcenie. Frustracja. Niepewność bytu. Kwestionowanie. Złość. Niezgoda. A nawet poddanie. "po co to robić skoro nie mam nagrody?". Odpowiadam: bo jest treść i sens. Jest poszukiwanie na serio siebie w tym. Po latach (z własnego doświadczenia) jest z czego czerpać dla siebie i dawać to innym. Nauczyć się dzielić z innymi. Jednak dopada mnie moja nieumiejętność uczenia ludzi co jest ważne - nie wykonanie, a sposób myślenia. Łatwość, którą niektórzy sobie wypracowali, wcale nie przekłada się na jakość artystyczną. Tylko na... łatwość.
Spotkanie na tym konkursie z niesamowitą dojrzałością Darii była wyjątkowa. Wie jak, bo wie po co to mówi. Przebija jej charakter, jej problemy, ONA. Do tego dochodzą właściwości poza intelektem - emocją - głos dobry, barwa, dykcja, rozumienie emocji i przenikania. Nie gwiazdorzenia.
boję się o "tych", którzy ciągle nie rozumieją, a już powinni. Nie che mi się już udawać, że "to troche potrwa" jest właściwe. Ale ja przestałem być autorytetem. Jestem tylko doradcą jak zrobić lepiej. W kategorii intelektualnej jestem już tylko dla garści kimś może pomocnym.
To nie jest pretensja. Smutna konstatacja. A czas leci. Nie robię się młodszy. Martwię się, ze mój kontakt z młodymi sie zrywa, zmienia. Nawet moi ludzie, którzy mnie szanują, trzymają dość spory, nieznany mi wcześniej, dystans... chyba wynikający z wieku.
ciągle wierzę. choć zdaję sobie sprawę, że może puszczę w świat człowieka, który będzie Tylko "sprawny". Przekonany do końca świata o swojej genialności... Takim jest łatwiej pewnie... ale czy to chodzi... kurcze, nie. Ale co ja tam wiem.