Władca - po zredagowaniu

Po weryfikacji nagrania 15 minut Władcy profesor Bielunas dał mi wskazówki co dalej. A właściwie od początku jak to teraz ugryźć.
Dziś jestem po próbie i mogę powiedzieć, że zrobiło sie jeszcze mocniejsze - podzielenie na dwa plany - psycholoigiczny - w żywym i strategiczny na wyspie - już nauczyłem się tą zasadą manipulować na moje potrzeby, ale ciągle cos się dzieje. Buduje też rytmy w pauzach inaczej niz dotychczas. Rozkrecam sceny. Na razie wszystko sie kupy trzyma.
Bardzo ważna była też ostatnia rozmowa na temat jezyka teatralnego - ja przyzwyczajony do koniecznego (i potrzebnego) minimalizmu teraz jestem postawiony w sytuacji gdzie trzeba porzucić tę "tendencję" i wypłynąć. Albo może się zanurzyć. Trochę jeszcze brakuje mi tlenu, ale szukam i uczę się. Właściwie to jest nawet przyjemne - ta szerokość.
Opowiedziałem Profesorowi co się dzieje w jednej scenie w Badz ze mna u mnie - a on odpowiedział słowami, które muszę w sobie pielegnować - nie cytowac rzeczywistości, wchodzić głębiej i wyostrzać język teatralny. Przykład - odejście Peggy - u mnie odchodziła od niego - wychodziła z planu. Teraz ona jest. Gaśnie światło - zapala się - jej nie ma. On po omacku szuka jej. Krzyczy z bólu. TO nagłe zerwanie. Była - nie ma. Jest ostrzejsze. Dobitne.  W tym kontekście przemyślałem całość i zredagowałem tekst. Wyrzuciłem przegadane rzeczy. Usprawniłem scenę z rodzicami. I ostatnie sceny. Jak oglądałem go w Kęsowie, było to poruszające. Teraz myślę, będzie jeszcze mocniejsze.
Jaki to przypadek, że mam okazję iść akurat w stronę, której dotad nie rozpoznawałem...
rytm, szerokość, obraz.

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia