Śmierć i inne sprawy.
Koleżanka zapytała mnie na jakim etapie żałoby jestem. Odpisałem uczciwie, że na razie jest ok. Odpisała, że "acha, więc jeszcze cię zmiecie z planszy". Więc czekam... na razie najważniejsze było skupienie się na innych (innym).
Śmierć jest (również poza innymi sprawami) biurokratycznym wyzwaniem. I może to dobrze... nie można zarazić obcych ludzi (nawet chyba nie wypada) swoją emocjonalnością. Stojąc w przychodni uśmiecham się do pań - od nich zależy czy można zrobić kolejny krok. Będąc w kościele - uśmiecham się do księdza, prosząc/pytając o możliwości pochówku.
Mógłbym coś też napisać o śmierci na zdjęciu. Ale zostawię tylko to zdanie - bez komentarza.
Celowo nie piszę tu o mamie - nie dlatego, że "jest mi ciężko", "teraz jest trudny okres", itd. Jeśli coś z tego ma miejsce - niech to będzie wewnątrz. Niech się ułoży. Rozpoznaje swój inny stan emocjonalny przez to, że głośniej się śmieje. (to chyba też znak, że emocje wychodzące na zewnątrz są "szersze").
Ktoś mnie zapytał, czy zrobię o tym spektakl. Nie. Nie zrobię. Jestem coraz dalej od wywalania swojej prywaty na scenie.
Po latach pracy jako aktor w Stajni Pegaza w Sopocie - gdzie wymagano ode mnie prawdziwych emocji (to pojęcie u każdego na pewno funkcjonuje inaczej - ja mówię o takich emocjach, które są mega silne) - dyrektorka teatru (podczas jubileuszu) powiedziała mi (circa 10 lat po moim już odejściu z tego teatru), że "ona już takich emocji nie potrzebuje". To mnie zszokowało. Ja jeszcze byłem na etapie takiej samej pracy, jaką ona proponowała swoim aktorom. Jak to bez dojścia do "prawdy emocjonalnej"?
Teraz mogę powiedzieć - niech aktor sam zdecyduje, ile chce mieć emocji. Tak samo jak emocja potrzebna jest świadomość techniczna. Widzę, że one (emocje) w Projekcie 41 pojawiają się jako coś przyjemnego - dającego inny wymiar wykonującemu. Pojawiają się i znikają. Ale też u niektórych nie pojawiają się wcale. I... (sam siebie szokuję ;) ) - to jest ok.
Ostatnia rzecz w temacie: napisałem tekst o mamie w formie listu (odczytanego podczas pogrzebu). Dość długo nie mogłem ze sobą dojść do porozumienia, co chcę napisać. Z jednej strony nie zakłamywać rzeczywistości, z drugiej nie obarczać własnymi emocjami innych. Wybrałem styl pogodny. Taki jaki miała mama, kiedy miała dobry dzień.
Komentarze
Prześlij komentarz