Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2018

Witajcie na Planecie Pippi - podsumowanie

Obraz
Ogromna impreza. Logistycznie wymagająca.  Zaczęło się od tego, że powiedziałem Agnieszce i Darii gdy wracaliśmy z Gostycyna z grania dla Łukasza, że wkurza mnie to, że tak mało Studio robi charytatywnie, a jeszcze bardziej wkurza mnie, że gramy i już więcej nie robimy nic dla tych ludzi, którym pomagamy.  Wymyśliłem bezsensowną imprezę na początku stycznia pod wpływem chwili. Dziewczyny się już zaangażowały i dopadła mnie taka depresja, że nie pociągnąłem tego.  ALE: Daria i Aga wzięły sprawy w swoje ręce i zorganizowały PLANETĘ PIPPI dla Łukasza Gradowskiego. Oprócz naszego spektaklu, który był osią spajającą całość, część ludzi, która coś robi w Chojnicach zjednoczyła się i każdy dołożył coś od siebie.  Energia świetna.  Spektakl nam się udał. W dobrą stronę to idzie interpretacyjnie, ale też bardzo się rozwija w aktorach. Pojawia się luz. Frazowanie się zmienia - ciągle żywe. Nie ma wdzięczenia się do widza. Tylko przyjemność z grania i dalszego odkrywania, co tam je

premiera Muminków - podsumowanie

Obraz
To czytanie było najtrudniejsze, głównie dlatego, że bardzo dużo postaci tam jest. Z każdym trzeba było pracować oddzielnie. Młodzi zrobili ogromny krok do przodu. Jest dużo dobrej świadomości. Jeszcze brakuje trochę odwagi i uśmiechu (jakiejś zabawy tym wszystkim, trochę przeginania nawet; a oni są raczej wszyscy dość bezpieczni w graniu).  Tekst nie należy do najłatwiejszych. Jako literatura inaczej się sprawdza niż na scenie w teatrze.  Ja długo nie mogłem sobie znaleźć dźwięku postaci. W dniu spektaklu odpuściłem i jakoś poszło (czasami lepiej czasami gorzej). Świetnie całość uruchamiał Ryjek. I bardzo dobrze kończyła wszystko Buka. Oswojenie Buki bardzo mi się podobało. Czułem jakbym czegoś ważnego dotykał nareszcie w tym spektaklu. W zasadzie wzruszałem się grając ten moment. Aż się zdziwiłem, że tak to na mnie zadziałało. Ale prawdopodobnie zbudowała się seria skojarzeń z oswajaniem strachu. No i siedzę w tym temacie pisząc opowiadania.  Końcówki rozdziałów i kon

Walt Whitman

Obraz
Fascynuje mnie to. Są u niego pojedyncze porażające zdania. Coś co odkryłem kiedyś u Ayn Rand -  "defiance". Jakaś arogancja - ale też ogromny pozytyw, dobra energia. Podobno niewiele osób go lubiło. Publika źle przyjęła jego "Leaves of Grass". A jak już dostał list chwalący go od Thoreau (autora "Walden") to bez jego zgody opublikował go w prasie. Byłoby świetnie zrobić spotkanie z jego poezją czytaną na dwa głosy: jeden native speaker, drugi ja po polsku. Tylko czy ktoś by chciał tego słuchać?

Pippi - pierwszy raz dla szkoły i drugie Czytasz Ty Czytam Ja

Obraz
Rozwija nam się to czytanie. W zasadzie już prawie nie przypomina czytania, tym samym wytraca się pierwotny sens projektu. Wolałbym jednak, żebyśmy się tego trzymali. Tym razem nawet o tym nie wspomniałem. Kiedy powiedziałem swoją formułkę na końcu wszystkie dzieci zakochane w Pippi patrzyły już tylko na nią.  Faktycznie to granie było tak dobre, że ja też odczułem potrzebę mówienia do dzieci a nie czytania. Dzieci po pierwszej piosence już kupiły Pippi i tak było do końca.  Nie wyszły piosenki za dobrze - szczególnie druga - dodana, żeby nie nudzić tym tekstem o Argentynie. Ale to trzeba przećwiczyć po prostu i będzie ok. Nie dobra scena jest z rozdawaniem naleśników. Dramaturgicznie to nic nie znaczy, a ma swój duży minus - dzieciaki RZUCIŁY się na nie i z dwie minuty trwało zanim znowu zaczęły słuchać. Trzeba z tego po prostu zrezygnować.  Dziewczynom dałem zadanie, żeby posprawdzały sobie interakcje. I, jak łatwo się było domyślić, nie wszystkie interakcje były udane:

"Przebudzenie" - Anthony de Mello

Jestem daleki od pouczania kogokolwiek. Nie umieszczam na fb pouczających treści, ale o tym chciałbym pamiętać i tym mogę się podzielić: (to się zgadza też z moją filozofią teatru; tę książkę czytałem jeszcze jak byłem studentem) Niektórych z nas budzą bardzo twarde doświadczenia życiowe. Cierpimy tak bardzo, że się budzimy. Ale ludzie wciąż na nowo zderzają się z życiem. I kontynuują swój lunatyczny marsz. Nie budzą się nigdy. Nawet nie podejrzewają, że może być jakąś inna droga. Do głowy im nie przyjdzie, że może istnieć coś lepszego. A jednak, jeśli nawet nie zderzyłeś się wystarczająco z życiem i nie nacierpiałeś się dostatecznie, masz jeszcze jedna drogę prowadzącą do przebudzenia. Po prostu naucz się słuchać. Nie znaczy to, że musisz się ze mną zgadzać. To nie byłoby słuchanie. Wierz mi, tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia to, czy zgadzasz się ze mną czy nie. A to dlatego, że zgoda i niezgoda odnoszą się do słów, koncepcji, teorii. Nie mają nic wspólnego z prawda. Prawdy nie

"Panna Monroe. Ćma" - ostatni repertuarowy

Obraz
Magdalenę Płanetę poznałem na pierwszym roku studiów. Braliśmy udział w Ogólnopolskim Konkursie im. Grochowiaka. Ona zajęła tam pierwsze miejsce, ja drugie. Henryk narzekał, że dostała pierwsze, bo była dziewczyną, a w jury sami faceci, ale ja wiedziałem, że ona (wtedy już studentka Akademii Teatralnej) była bardzo dobra. I bardzo szczera w recytacji. Przy takim poziomie to czysta przyjemność słuchać takich wykonań.   W teatrze - w tym spektaklu - jest bardzo podobnie. Zapytałem ją o czym opowiada. I odpowiedź była szczera. Zgadza mi się to z tym, co widziałem.  Spektakl ma bardzo prostą strukturę - właściwie prawie pozbawiony jest elementów stricte teatralnych. Wszystko wydarza się w tekście. Jednocześnie w tej prostoście można się odnaleźć. Poczuć empatię do bohaterki. Nie jest to też naiwne. Jest tam taki moment, kiedy aktorka zrywa spektakl. I mówi: "co... chcielibyście Marilyn Monroe w białej sukience i butach na obcasie?". To mnie najbardziej dotyka. Tu dostajem