Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2020

"Green Book"

Obraz
Wsrod wszyskich głupot, które (póki co) uskuteczniłem, jedną wspominam z wyjątkowym obrzydzeniem do samego siebie. Pacnąłbym wtedy tego 20-latka w łeb, żeby umiał się w porę powstrzymac.  Będąc po raz pierwszy Stanach, odwiedziłem z DeWayne'm dom jego przyjaciół i poproszony o opowiedzenie dowcipu (jestem powszechnie znany z wyjątkowej nieumiejętności opowiadania dowcipów), w pamięci wyszukałem dośc rasistowski. W dzisiejszych czasach to by w Stanach nie spotkalo sie z taka poblazliwoscią, z jaką wtedy mnie potraktowano. Gospodarz stwierdzil, że "nie opowie go jego czarnemu przyjacielowi". DeWayne jakoś nigdy mnie za to nie opieprzył (nie wiem wlasciwie czemu).  W kazdym razie bylo to nie na miejscu. Znając historie Stanow powinienembyl byc madrzejszy.  Obejrzalem "Green Book", ktory tematu rasiszmu dotyka w sposob szczegolny. Fabularnie jest to ciekawie skonstruowane - dośc prymitywny Włoch i niesamowicie zdolny  muzycznie Afroamerykanin jadą w trasę k

"OdNowa" - moment szczególny

Obraz
To, co najpiękniejsze w teatrze to moment, kiedy zespol pracujący zdaje sobie sprawe, że wydarzyło się cos wyjatkowego na próbie. cos nie do podrobienia, cos cennego. I nie dlatego, ze s c ena jest dobra, tylko trafilismy na emocje, jakbysmy sie nagle rozpuscili w zyciu, zapominajac o tym, ze to teatr.   To tak jakby w morzu fałszu trafiło się na jeden czysty ton. Tylko jeden czysty ton! To daje nadzieje, że spektakl, nad ktorym pracujemy jest „prawdziwy”. Że nie pracujemy TYLKO, żeby się „podobało”, tylko sami dochodzimy do, nazwijmy to, „zrozumienia”.     chce mi sie usmiechac - patrze na aktorow zmeczonych - nie proba, tylko faktem, ze dotkneli na scenie czegos, co rzadko udaje nam sie nazwac. I co rzadko udaje sie uzyskac. Ktos kto nigdy nie robil teatru, nie zrozumie, ze poza pewnymi technicznymi sprawami (jak rytm chociazby), ustawianie scen to taka gra z wlasna podswiadomoscia. I tak jak na poczatku dominowal we mnie gniew, tak teraz (jak to zauwazyl Blazej) relacja Li

Na ostatniej prostej - nowa rzecz w teatrze

Obraz
chcialem napisac o prowadzeniu licytacji, ale siedze (ostatni raz) nad scenariuszem do spektaklu z inspiracji "Malymi Zbrodniami Malzenskimi" - wykorzystuje fragment konceptu - brak pamieci bohatera - i mam dobry dzien (teatralnie), co przeklada sie na "dobre" pomysly i jasny umysl.  Dosc dlugo szukalem takiego jezyka teatralnego, ktory by mi odpowiadal scenicznie. Dlugo tez szukalem zrozumienia - nie samego tekstu - ale idei. Wszedlem wiec "do srodka" tematu. Wiele mnie tam zaskoczylo. Zaskoczyly mnie tez moje mysli na ten temat. Ostatecznie sens spektaklu rozpiąłem na dwoch wektorach - ciaglego (metaforycznie) odchodzenia od siebie i powracania. Potrzeby bycia ze soba, i jednoczesnego odpychania sie.  Dzis znalazlem final. cos chyba bardzo ciekawego. Z aktorami rozmawialismy o tym jak to zakonczyc - czy oni powinni sie rozejsc czy zostac ze soba. Podczas rozmowy nie wzielismy pod uwage trzeciego rozwiazania, ktore wydaje mi sie najciekawsze i najba