Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2019

"Dziady" w Teatrze Narodowym

Obraz
Sprawdzania co się dzieje w teatrze w Polsce ciąg dalszy. Nekrosius bez wątpienia był wielkim reżyserem. Jego Hamlet zrobił na mnie piorunujące wrażenie, choć widziałem go tylko na filmie. Ten wyjątkowy język, który myślę dla "normalnego" człowieka jest trudny do dekodowania - zawieszone gesty - transpozycja, która polega często na "skropleniu" sensu sekwencji sceny - to znaczy wyciągnięciu z literatury skondensowanego i zamkniętego w jednym precyzyjnym geście znaczenia. Podobnie jest w Dziadach w Narodowym. Ta sama stylistyka. Do tego tylko dodałbym silniejszą ingerencję w sam sens tekstu. Właściwie bardzo silną ingerencję. Podczas Wielkiej Improwizacji jakaś nauczycielka siedząca za mną prawie krzyknęła "co tu się dzieje?" kiedy Bóg odzywa się do Konrada "Tak?". To bardzo zabawny zabieg, ale oczywiście w oryginale Bóg pozostaje niemy. Spektakl oglądałem z ciekawością przyglądając się właśnie transpozycji. Dookoła mnie ludzie się chyba

Teatr Rozmaitości - "Strach"

Obraz
Pracuję sobie w Wawie. Jest różnie. Generalnie ciekawie patrzy się jak prof. Suchocka myśli, bo myśli nieszablonowo - ma niesamowitą umiejętność wyciągania ciekawych sensów ze słów. No i umie zajmować się detalem, który nie polega na wymyślaniu formalnych rozwiązań, tylko doskonale pracuje z aktorem. W tak zwanym między czasie, bywam w teatrze, żeby wiedzieć jakie są tendencje - jak się teraz myśli o teatrze w Stolicy. Byłem na Strachu w TR'ze. Przed spektaklem widzowie dostają słuchawki (!). Pierwsze sceny zapowiadają grozę i dają poczucie, że to będzie coś ciekawego. Ogląda się to ciekawie. Trochę się zmęczyłem brakiem różnorodności rytmów - wszystko dość jednostajne, ale takie też chyba były założenia, choć to utrudniało mi ogląd. Teza w spektaklu mniej więcej taka: jeśli jest coś takiego jak Strach, to my jesteśmy tymi, których powinniśmy się bać - my jesteśmy potworami. W czterech ścianach naszych domów przemieszczamy się jak - powiedzmy - zombie. Gdzieś za ścianami g

Warszawa - pierwsze starcie

Obraz
4 dni trwała moja aklimatyzacja. Nie mogłem się przyzwyczaić do niczego. Do wielkości miasta. Wszędzie chodziłem piechotą. Potrafiłem zrobić jednego dnia 25 km (w tym 10 km biegu).  Nie mogłem też przyzwyczaić się do mojej roli w Akademii. I do tego, powiedziałbym, że jakoś mnie zablokowało - nie miałem żadnych inteligentnych pomysłów. Ja jestem tylko asystentem, a więc nie chodzi o to, żebym robił „po swojemu”, tylko żebym pomagał w realizacji koncepcji reżyserskiej.  Interpretacyjnie nie miałem problemu z odczytaniem, o co biega i jaka jest dramaturgia, ale żeby wpaść na jakiś spójny koncept, który by spajał tę fragmentaryczość całości - to już był duży problem. Do tego pani profesor jest dokładna, i nie zadowala ją byle pomysł. Dość długo szukaliśmy ekspozycji. A ona upierała się (teraz myślę, że słusznie), że muszą być jasno określone zasady od początku.  Odblokowałem się dopiero po dość szczerej rozmowie z panią profesor. Wcześniej nie umiałem z nią normalnie rozmawiać. Cią

Tak się zastanawiam...

Obraz
Czym jest doskonałość w sztuce. Ja mam trzy typy (na dziś): 1. "Goonies". Spielberga. Niesamowicie spójne dzieło. Bardzo dużo poezji w tym - zależność chlopca do One-eyed-Willy. Przecież się nie znali, ale reżyser postawił na relację. można ten film oglądać w nieskończoność. Ten opis tylko zaznacza moje uwielbienie. uwielbiałem jako dziecko. Teraz analizuje to, i jestem pod wrażeniem. 2. Nazwisko: Korsunovas. Tu można napisać pracę doktorską. Na ten moment chciałbym powiedzieć, że "Miranda" jest spektaklem teatralnym. Pamiętam KAŻDĄ scenę. To jest dzieło doskonałe. Tylko ten spektakl chodzi mi po głowie co jakiś czas. To jest azymut doskonałości. Tego wymagam od siebie. nawet jeśli tak nie umiem. Dodatkowo byłem na "mewie" tego samego reżysera. Zupełnie inna jakość. Przemawia przez to depresja twórcy. Spotkałem Drewniaka, który mnie rozpoznał. on powiedział, że jemu się wszystko zgadza. "ZGADZA". mi było przykro, że reżyser (moim zdaniem) był