Trzech Króli
Piszę scenariusz na 6 stycznia. Będzie to koncert w kościele gimnazjalnym - po orszaku.
I... czuję, że ślizgam się po wierzchu tej pięknej historii - narodzin Chrystusa. Pewne rzeczy ustawiłem sobie koncepcyjnie niegłupio, ale ciągle brakuje mi elementu "dotknięcia cudu" - jak to świadomie/nieświadomie nazwała Daria.
To, co na pewno już jest skuteczne, to myślenie - nadprzyrodzone/opiekujące się (anioły), i ziemski/ludzki wymiar. Łączy to dziecko, które jest w obu wymiarach.
Chciałbym, żeby to było wspólnotowe spotkanie. Ale autentyczne. Nie formułka "przekażcie sobie znak pokoju".
Powiedziałem zespołowi - nie traćmy energii na rzeczy, które nam nic nie dają. Niczego nie odkrywają przed aktorem, niczego nie oferują uczestnikom/widzom.
Prawdopodobnie za mało jeszcze poświęciłem temu uwagi. Przydałoby się z kimś mądrzejszym porozmawiać.
Daje sobie jeszcze trochę czasu. Może "przyjdzie" do mnie.
Chciałbym zrobić ten koncert o tym, że coś tam jest Ponad. I się opiekuje. Trochę jak w moich książkach o kotach.
Komentarze
Prześlij komentarz