coś miłego...

Czasami zdarza się na chwilę zaczepić o ogon komety i spotkać kogoś, kto potrafi docenić drugiego człowieka (choć wcale nie musi). 

Zdarzyło się to po drugim dniu Nocy Operetkowych. Żona pana Macieja Niesiołowskiego zapytała mnie czy "się podobało". Jej mąż akurat przechodził obok. Powiedziałem, że po takich koncertach warto chwilę pomilczeć (w skrócie). On się zatrzymał - w półświetle przyjrzał się mojej twarzy - zbliżył się do mnie - ta cisza trwała jakieś 30 sek. I zapytał, czy ja te odpowiedź sobie wcześniej przygotowałem. Troszkę zgłupiałem. Powiedziałem, że nie. On się uśmiechnął. I powiedział, że musi to sobie zapamiętać.

Miło. Bardzo miło. Gdyby tylko wiedział, jak ja go od lat podziwiam (jako dzieciak oglądałem wszystkie jego koncerty). Usłyszeć coś takiego od takiego człowieka sztuki, naprawdę to miłe. Są wielcy ludzie pełni skromności, którzy dodatkowo potrafią uszanować "inne".  




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

Byc w jury to odpowiedzialnosc.

Otwarcie Dworca!