Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2024

coś miłego...

Obraz
Czasami zdarza się na chwilę zaczepić o ogon komety i spotkać kogoś, kto potrafi docenić drugiego człowieka (choć wcale nie musi).  Zdarzyło się to po drugim dniu Nocy Operetkowych. Żona pana Macieja Niesiołowskiego zapytała mnie czy "się podobało". Jej mąż akurat przechodził obok. Powiedziałem, że po takich koncertach warto chwilę pomilczeć (w skrócie). On się zatrzymał - w półświetle przyjrzał się mojej twarzy - zbliżył się do mnie - ta cisza trwała jakieś 30 sek. I zapytał, czy ja te odpowiedź sobie wcześniej przygotowałem. Troszkę zgłupiałem. Powiedziałem, że nie. On się uśmiechnął. I powiedział, że musi to sobie zapamiętać. Miło. Bardzo miło. Gdyby tylko wiedział, jak ja go od lat podziwiam (jako dzieciak oglądałem wszystkie jego koncerty). Usłyszeć coś takiego od takiego człowieka sztuki, naprawdę to miłe. Są wielcy ludzie pełni skromności, którzy dodatkowo potrafią uszanować "inne".  

Potrzeba słowa - Skrzypek na dachu (2)

Obraz
Jeszcze jedna - choć bardzo uniwersalna historia - zaczyna być zapomniana.  W małej wiosce społeczność żydowska żyje swoimi codziennymi rytuałami - większość (bo nawet te "zwyczajne" są wykonywane w imię Boga) wywodzi się ze słowa, które jest osią konstrukcyjną i clue całego filmu - tradycja.  Tradycja, która jest ortodoksyjnie przestrzegana, i zostanie poddana próbie. Tewie - mleczarz - ma pięcioro dzieci, w tym trzy dorastające córki, które zgodnie z tradycją trzeba będzie wydać za mąż. Jednak  zgodnie z tradycją, dziewczęta muszą (powinny) być wyswatane. I tu zaczynają się mnożyć problemy.  Ten konflikt Bóg, rodzina, i obowiązki wynikające z obu (konfliktowe, (niemal) wykluczające się w tym filmie) to wspaniale opowiedziane nieoczywisty storytelling . Dodatkowo: słowa - które padają w tym filmie, to w zasadzie w każdej jego minucie rodzaj pozbawionej patosu poezji - nie sensu stricto - tylko jest w tej niewielkiej ilości słów jakieś poruszające piękno.  Istnieje doskonały

Najlepsi z Najlepszych! (1)

Obraz
 1. Best of the best - to świetnie opowiedziany film karate - jednak same sztuki walki są tylko kontekstem do szerzej perspektywy nazwijmy ją "międzyludzkiej" (żeby nie spoilerować). Ostatnie sceny to majstersztyki dramaturgiczne, ale na tym się to nie kończy - ten kto wymyślił scenę wręczenia medali, dotknął czegoś szczególnego (i jak już wymyślił, to się pewnie ucieszył - to takie nieoczywiste!). Gdybym na coś takiego wpadł, bym się... (sorry za język) posikał ze szczęścia.  W tym filmie w ogóle nie ma przypadkowych scen - każda coś wnosi do całości na różne sposoby - posuwa fabułę do przodu, lub opowiada/dopowiada motywacje bohaterów. Nie ma tu słabych punktów. Nawet drugoplanowe postaci są świetnie skonstruowane - najczęściej na zasadzie kontrastu (ale nie tylko).  Jest jeszcze jedna "nieoczywista" scena - Tommy (główny bohater) widzi na stacji benzynowej jak bratu upada ice cream na ziemię. Wydawałoby się, że ta scena "nie pasuje" do całości. Gdyby w

Udane Nieudane?

Obraz
  ...Pierwsza myśl - muszę więcej wymagać od siebie. Założyłem, że ten pomysł sportowy - czyli de facto od razu postawionego konfliktu "Młodzi vs Starzy" - "załatwi" wszystko. Jak zwykle tak nie jest. I co prawda słyszałem same dobre opinie, to mnie taki poziom (mojej pracy) zupełnie nie satysfakcjonuje. Od razu po Nocy Poetów - jeszcze tego samego dnia (nocy w zasadzie) sporządziłem sobie komentarz do tego spektaklu, i od razu wpadłem na szereg sto razy lepszych (nieoczywistych) pomysłów, które zbalansowałyby bardziej ten przekaz.  Po pierwsze mój początek - tragedia. Wiersz powiedziany bardzo dobrze, ale ta gadanina z Mikołajem - tragedia. Rozpisałem tę scenę jeszcze raz. I od razu forma teatralna (a nie spontaniczne gadanie) porządkuje właściwie rytmy i sensy.  Po drugie - mocny jest tekst "starych", ale... nie można młodych pozostawić bez odpowiedzi, ale takiej intymnej, wgryzienia się wewnątrz tego, jak oni postrzegają swoje życia. Na grupie teatralne