Odbiór.
Ostatnio w recenzji o spektaklu przeczytałem, że źle skutkuje pewien zabieg dramaturgiczny (świadomie oczywiście "zrobiony"). Dopytałem, ale nie dostałem jasnej odpowiedzi - to jest normalne - po prostu w oku oglądającego "coś" nie gra, ale trudno to doprecyzować "co". W zespole (części) wywołało to jakieś poruszenie, że "trzeba to zmienić". Mógłbym to zmienić, ale skonsultowałem to z przyjacielem (reżyserem), i... zostawię tak jak jest. Nie dlatego, że się nie zgadzam - recenzentka może mieć rację - nie zmienię tylko dlatego, że ingerencja w tę strukturę dramaturgiczną będzie miało konsekwencje w drugiej części spektaklu. Delikatnie uświadomiłem tej części zespołu, że jeszcze nie widziałem spektaklu bez błędów. (poza trzema). Więc pozwólmy sobie na ich popełnianie (byle nie z braku pracy lub arogancji). A naszych już zwłaszcza. I to jest ok. Spokojnie trzeba temu pozwolić dojrzewać. Zobaczyć w jaką stronę to pójdzie.
Około tego tematu: czytam Gombricha (znowu), którego podziwiam niezmiernie. Gdyby żył - to chciałbym go spotkać (ale 2001 jeszcze nie wiedziałem, czym będę się zajmował), bo jego rodzaj dojrzałej nienarzucającej się refleksji (do tego bez powielania klisz) jest po prostu niesamowity (aspiruję do takiego podejścia). On oczywiście nie pisze o teatrze, tylko o sztukach wizualnych, ale przeniesienie tego na grunt teatralny jest możliwe i ciekawe. Wspaniałym językiem i trafnymi spostrzeżeniami nazywa. Robię sobie jak zwykle notatki, żeby nie umknęło.
Komentarze
Prześlij komentarz