"The menu" - film

Ten film mnie poraził. Muszę doczytać jaka była motywacja twórców - czy oni "tak" autentycznie myślą. Na ten moment wszystkim polecam, i zaryzykuję stwierdzenie, że teza tego filmu jest słuszna. Dokładnie "to" powiedziałem ostatnio Łukaszowi, kiedy rozmawialiśmy o teatrze. 

Film jest złożoną (ale wprost) wiwisekcją postaw potencjalnych widzów - wszystko przez pryzmat gotowania, traktowanego jako formę sztuki. 

Takie same mechanizmy zachodzą w innych jej dziedzinach. Zawsze znajdzie się "najmądrzejszy", który sam nic ciekawego nie zrobił; będzie krytyk, który patrzy zupełnie inaczej (zdarzyło się nam takie spotkanie - bardzo pozytywne zresztą - wiele nam wyjaśniło: różnice w postrzeganiu); będzie artysta nastawiony na pieniądze (ale szczery w tym swoim podejściu), ostatecznie będzie wypalony artysta, który najpiękniejsze chwile "w sztuce" spędził robiąc hamburgery, wcale niewyszukane dania.

Do czego to może doprowadzić? Odpowiedź w filmie jest jednoznaczna. I taka, na którą żaden artysta sobie nie pozwoli (choć historia zna pojedyncze podobne przypadki).  

Jedno wiem na pewno - dobra sztuka być może rodzi się z intuicji, choć moim zdaniem to jest niezwerbalizowana kompetencja artysty - podobna do sprawności intelektualnej. Dobra sztuka nie jest arbitralna. Tu zachodzą procesy, jak w każdym innym dobrze wykonywanym fachu. Choć kulturę się lekceważy... i nie podejrzewa się wysiłku w jej tworzeniu. Ciągła wraca do mnie jedno nazwisko, które otworzyło mi oczy na sztukę: Gombrich. 

Jeszcze muszę to przemyśleć. I rozwinąć. 

To mój strumień świadomości na dziś.


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia