Wczorajsza próba była potrzebna - mnie, ale też tym którzy przyszli. Może po to, żeby uwierzyć, że jest naprawdę nieźle. Atmosfera była pełna kreatywności. Okazało się, że kawałki są świetnie wykonywane. Niestety ja muszę wejść na scenę - już po Scrooge'u wiem, że nie umiem reżyserować i "aktorzyć" - jedno albo drugie - kiedy oddaje się aktorstwu tracę kontrolę nad przebiegiem spektaklu ("Scrooge"), i w drugą stronę podobnie. Nie mam jakiejś szczególnie trudnej roli, ale jednak nie mogę być prywatnie - i jeszcze nie miałem okazji popracować nad sobą. Muszę znaleźć jeden dzień na to. Wczoraj zdobyłem jakąś pewność, że ta praca jest bardzo ciekawa - szczególnie w kontekście spektaklu, który widziałem ostatnio (!) - zrobiony z wątpliwych dowcipów - jakby zakładając, że tylko z takich widz się śmieje na prowincji, z jednostajną dramaturgią, przegadany. Zły. U nas jest różnorodnie, dosyć przyjemnie, z przebłyskami takiej prawdy, której się nie spodziewałem. Piękn