Hamilton - piękno
Widziałem wiele bardzo dobrych spektakli, więcej słabych (łącznie ze swoimi), kilka zaskakująco słabych pomimo wielkości reżysera (oddzielam dyspozycję aktora od zabiegów dramaturgicznych i fabularnych). ALE: miałem niesamowitą przyjemność z oglądania kilku rzeczy, które były tak fascynujące, że chciałoby się mieć takie umiejętności i robić taki pochłaniający widza totalny teatr. Jednym z takim spektakli była "Miranda" na podstawie "Burzy" w reż. Oskara Korsunovasa. Pamiętam z tego spektaklu każdą scenę, pamiętam zasłużoną 15 min. owację na stojąco, i moje zaskoczenie artykułem w prasie, że to słaby spektakl (!).
Wczoraj (za namową) obejrzałem (jeszcze nie całe - dawkuję sobie) Hamiltona. Jeśli ktoś interesuje się teatrem, musi to zobaczyć. To jest mistrzostwo. Wszystko ze sobą współgra w sposób perfekcyjny, pozornie nie dzieje się wiele, ale tylko pozornie - jeśli już się dzieje to jest to świetny teatr z nieoczywistymi rozwiązaniami - do tego po prostu mądrymi i pięknymi - np. repetycja sceny kiedy siostra wznosi toast.
Aktorom polecałbym rolę króla - wyjątkowa sprawa, bardzo inteligentnie złapany w detalu jego charakter, bazujący na jakimś jego usztywnieniu - a jednocześnie radości, ale związanej w melodii (w dźwięku). Trzeba to zobaczyć.
Mam też taką dodatkową refleksję dla siebie - tekst może być traktowany wprost! (zazwyczaj szukam od razu co jest pod nim) Ostatecznie byleby był skontrastowany na zasadzie monochromatycznej fotografii - jeśli jest czarne - to potrzeba kontra w bieli.
Komentarze
Prześlij komentarz