Najlepsza ksiazka - Ayn Rand
Pytacie mnie, która wedlug mnie jest najlepsza. To na pewno nie łatwo stwierdzic jednoznacznie, ale... mam taka krotka historię z jedną autorką, której książki towarzyszą mi (niby) przypadkiem od 20 lat.
W wieku 19 lat, podrożując z hindusami po Polsce jako... hindus (long story) natknąłem się dzięki Sarmishcie Sarkar na "The Fountainhead" (tłumaczone na polski "Źródło"). Od pierwszej strony ta książka mnie zafascynowała.
Nie wiedziałem, wtedy że całe moje życie będę starał się podążac za przykładem tej książki. Hindusi wylecieli do siebie - żegnałem ich na lotnisku w Warszawie i jechałem na dworzec, płacząc w autobusie jak małe dziecko. Wszyscy patrzyli się na 19-letniego chłopaka wyjącego! Jechałem z ogromną metalową skrzynią, którą otrzymałem w prezencie, i zamierzałem ją dowieśc do chojnic. (Dostałem jakiś mandat w PKP za nią).
W każdym razie książkę musiałem oddac, ale nie zapomniałem o niej.
Dwa lata później polecialem do USA do DeWayne'a, który uwielbiał dzielic się ze mną literaturą. czytaliśmy wszystko, co uznaliśmy za wartościowe. Przypomniałem sobie o Ayn Rand. DeWayne zabrał mnie do ogromnej księgarni w Seattle (akurat tam przebywaliśmy wtedy), i kupiłem sobie wszystkie jej książki. W tydzień wszystkie miałem przeczytane, choc miały po 800 stron (dwie najważniejsze pozycje). Dwa tygodnie później zostałem przedstawiony Barremu Herem, który udzielał gościnnego wywiadu na uniwerku w Seattle. Ktoś z jego znajomych, słuchajac jak mówię, zapytał, czy przypadkiem nie jestem bohaterem z książek Ayn Rand.
Tylko się uśmiechnąłem.
Przeczytac książkę - to za mało w tym przypadku! Te książki mnie pochłonęły! Musiałem zapoznac się z filozofią Obiektywizmu (wymyśloną przez Ayn Rand), która w Stanach ciagle ma się dobrze. Bardzo ogólnie - chodzi o nieudawanie niczego i kreowanie rzeczywistosci autentycznym wysiłkiem i umiejętnościami. Nie udawanie!
Na studiach filologicznych wydawało mi się, że wszyscy tylko udajemy - rozpoczynamy spory lingwistyczne lub filozoficzne, żeby pokłócic się - nikt nie miał ochoty naprawdę zrozumiec motywacji interlokutora. Podobnie w teatrze, którym już się wtedy zajmowałem - widziałem jak ludzie chowają się za tekstem, nie łącząc się z nim w żaden sposób.
Większośc życia bałem się, że będę jak Peter Keating ze "Źródła", a bardzo chciałem byc jak Howard Roark.
Tu nie kończy się seria przypadków z Ayn Rand - 5 lat temu będac w californi clayton (którego DeWayne uwielbiał) też zaczął mi opowiadac, że jest taka książka, która go ukształtowała. Wiadomo która. Ja claytona osobiscie poznałem po śmierci DeWayne - od pierwszej minuty wiedzieliśmy, że będziemy przyjaciółmi - wyznawaliśmy te same wartości - może to również wpływ Ayn Rand.
Teraz 20 lat od pierwszego czytania wróciłem (teraz) do "Źródła" i... z radością mogę powiedziec, że oddaliłem się znacząco od koszmaru bycia Peterem Keatingiem, a przybliżyłem się do Howarda Roarka. Dopiero teraz rozumiem o czym ona pisze - o pasji, o potrzebie bycia "true to yourself", umiejętności samokrytyki, i przede wszystkim - dbaniu o to, żeby umiec, a nie bazowac na trickach marketingowych, na wdzięczeniu się do ludzi, opowiadaniu "jaki to jestem świetny". Jeśli jesteś, to widac to w Twojej pracy.
Oddając sprawiedliwośc faktom - mając 25 lat przeczytałem biografię Ayn Rand - i coż... ona była daleka od standardu, który sama wymyśliła. ALE: nie mam jej tego za złe - i w przeciwieństwie do jej krytyków - rozumiem, czym jest ideał, i jak bardzo różni się od prób dojścia do niego.
ps. tego posta piszę w dniu urodzin mojego zmarłego przyjaciela DeWayne, któremu zawdzięczam życie.
ps. tego posta piszę w dniu urodzin mojego zmarłego przyjaciela DeWayne, któremu zawdzięczam życie.
Komentarze
Prześlij komentarz