"Basia i kot" - blisko coraz bliżej...



Najlepsze życzenia z okazji Międzynarodowego Dnia Książki dla Dzieci.
Już w ostatniej fazie przygotowania książki "Basia i kot" mojego autorstwa, piękne ilustracje: Martyna Jażdżejewska
Oto krótki fragment:
Przez chwilę patrzyli na siebie nic nie mówiąc. Zwierzę wskoczyło na parapet i przyjrzało się badawczo dziewczynce.
- Hm... Okulary. Zielone oczy. Ciemne włosy. Wszystko się zgadza. No i piżamka w psy. - Ostatnie słowo kot wymówił z niesmakiem. - Dzień dobry, Basiu! - powiedział strząsając krople deszczu. Dziewczynka podskoczyła. Chwyciła poduszkę i odruchowo rzuciła nią w kota. Niespodziewane uderzenie zachwiało nim. Oszołomiony zataczał się na parapecie, robiąc kilka kroków na jednej łapie to w lewo, to w prawo.
Nieee.. bój się... jestem... po prostu... gaaadającym... - Chciał dodać „kotem”, ale zakręciło mu się w łebku. Wyglądało to przezabawnie, kiedy machał łapkami, żeby złapać równowagę.
Skąd znasz moje imię? I po co przyszedłeś? - powiedziała grożąc kolejną poduszką. 
Co ciekawe nie zapytała, dlaczego kot gada ludzkim głosem. Dorosły zapewne, o to by właśnie zapytał. Ona nie zapytała, bo jeszcze wierzyła w magię i ten smutny moment, kiedy przestaje się wierzyć we wszystko, co magiczne i niezwykłe był jeszcze daleko przed nią.
Przybysz obawiał się, że zaraz dostanie drugim pociskiem poduszkowym, który Basia trzymała już w gotowości.
- Zaczekaj! Przyszedłem do ciebie, bo takie otrzymałem zadanie! - Kot ugryzł się język. Nie wolno mu było mówić nic o misji.
Dla Basi to brzmiało niedorzecznie. Koty nie otrzymują zadań! Łażą własnymi ścieżkami i niewiele je obchodzi. Basia udała, że rzuca poduszką. Kot dał się nabrać. Spróbował uniknąć kolejnego ataku bombowego. Nie skończyło się to dobrze. Spadł z parapetu lądując tylną częścią - śmiało można powiedzieć - kocią pupką - na dywanie.
Basia nie mogła powstrzymać się od chichotania. Kot patrzył na nią z dezaprobatą.
- To wcale nie było takie śmieszne! - rzekł poważnie. 
Basia śmiała się do rozpuku. Straciła równowagę i też się potknęła. Wylądowała czterema literami na podłodze. Tym razem to kot wybuchnął śmiechem. Śmiejący się kot! Niesamowity widok!
Za oknem nadal grzmiało i błyskało. Jeszcze kilka minut temu, dziewczynka drżała jak liść na drzewie. Teraz lęk minął jak ręką odjął.
Rechotali tak głośno, że nawet słonie na kocyku wydawały się zaskoczone tą nagłą zmianą, a ich trąby podniosły się delikatnie w górę na znak zwycięstwa nad lękiem.
- Uuu! Takiej burzy nie widziałem od ostatniego razu! - powiedział tajemniczo kot strząsając ostatnie krople deszczu na dywan."

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść Wigilijna" - scenariusz

"Barbie" - myśli - AKTUALIZACJA

Prace nowe - Bestia