Debiut mojej córki
Ostatnią rzeczą jaką chcę dla mojej córki jest pójście w moje ślady. Kiedyś Stanisław Miedziewski powiedział mi, że sztuką nie da się dzielić z rodziną. Wtedy jeszcze myślałem, że uda mi się wyjść z różnego rodzaju problemów. Życie samo zweryfikowało rzeczywistość.
Od premiery Scrooga trzymam się momentu jego przemiany i jest mi po prostu lepiej.
Pisałem o tym, że zrezygnowałem z postaci niepełnosprawnego Timiego, który jest w oryginale. Ale nie do końca. Dla mnie obecność takiej postaci w XXI wieku rozmiękcza całość, zbliża do ryzyka bycia sentymentalnym.
ALE:
zastąpiłem Timiego obrazem Scrooga, który chodzi ze swoją córką, której nigdy nie miał, bo nie umiał powalczyć o miłość, bo praca była ważniejsza. Ta scena wyszła niesamowicie. Spektakl przeminie, ale to nagranie zostanie dla mojej córki. To nagranie, gdzie autentycznie wysyłamy sobie z córeczką miłość.
Większość pomyśli, że ona po prostu taka jest. Ale to nieprawda. To znaczy ona jest słodka. Ale najmocniejszy moment spojrzenia w kamerę - ona ZAGRAŁA. Szukaliśmy jej miny słodkiej i to jest autentyk, ale też od strony samej twarzy zagrany. To ona świadomie zagrała/zaproponowała "słodką minkę". Była świadoma, że gra. Dla mnie to bardzo ciekawe.
Debiut wspaniały. Choć moja córka chce być przedszkolanką (bo ma świetne wrażliwie panie w przedszkolu).
Cokolwiek można powiedzieć o spektaklu, to jest dla mnie highlight. I to będzie wieczne. Przyglądałem się temu nagraniu (zrobionemu przez Daniela Frymarka) i ciągle to na mnie działa.
Od tego czasu moja córeczka całuje mnie na powitanie. Albo może na nowo dostrzegłem jej czułość.
Komentarze
Prześlij komentarz